Elite Dangerous



Czołem kochani!

Dawno się nie odzywałam ale musicie mi wybaczyć, bo ostatnio oprócz pracy zawodowej na 80% zajmuję się domem na 40% i mam też etat nauczycielki na 60%. Tak więc jak widzicie czasu na wszystko inne to tylko... A nie to już tak jakby nie mam czasu :D

W tych krótkich strzępkach wolnego czasu udało mi się jednak odkryć Elite Dangerous. Cóż, jeśli tytuł jest dla was mało atrakcyjny to śpieszę wam z wyjaśnieniem, że tak samo zupełnie i całkowicie nie oddaje tego o czym jest gra. Rozumiem też, że jej historia sięga lat 80', ale noooo jakoś tak nie trafia do mnie. Za to gra już jak najbardziej tak.

Dwa lata w sumie grałam w Eve Online. Fantastyczna gra, w której jednak zbyt wiele rzeczy mi nie pasowało. Nie będę się nad tym rozwodziła. Dawałam jej szanse przez dwa lata bo tak strasznie podoba mi się mmo sandbox w kosmosie. Marzenie by zostać Hanem Solo w spódnicy. Eve tego nie daje, Elite owszem.

Elite jak dla mnie uzupełnia wszystko to, czego brakowało mi w Eve.

Wreszcie mogę samodzielnie prowadzić mój pojazd. No niestety wiąże się to zdecydowanie z potrzebą posiadania joysticka z przepustnicą. Ten, którego ja używam to absolutne minimum i najtańsza opcja. Co oczywiście nie zmienia faktu, że jest niesamowity, bardzo wygodny i wbrew pozorom wypasiony. Polecam:


Tu przepustnica wbudowana jest w korpus joya ale bardzo wygodnie się z niej korzysta. Piszę tak dlatego, że jest jeszcze wersja z odłączaną przepustnicą, co świetnie wygląda ale wymaga masę przestrzeni i nieco więcej gotówki. Tak o 100 zł. Co w połączeniu z ceną gry daje już zawrotną kwotę 500 zł. Ja na szczęście trafiłam na mega promocję w której gra z 214 zł przeceniona została na 64 zł. Valve mnie kocha :D Z wzajemnością.

Ale wracając do samej gry wspomniałam o pilotowaniu. /jest ono tak skomplikowane, że wstępne opanowanie podstaw zajęło mi obejrzenie kilku godzin poradnika oraz ośmiu godzin ustawień w grze klawiszy sterowania etc. I nie jest jeszcze wszystko perfekcyjnie ale na tyle by dawać sobie radę. Po dwóch dniach czyli jakieś 16 do 20 godzin grania potrafię sama wlecieć do stacji i poprawnie zadokować statek. Oraz oczywiście wystartować. Przeleciałam też jakieś 13 układów do miejsca gdzie planuję się osiedlić. No gdzieś tam, na pewno w okolicy. Chwilowo przygniótł mnie ciężar misji, więc logicznie ujmując, muszę się udać w mniej zaludnione rejony gdzie transport paru ton leków czy warzyw cieszy ludzi i chcą płacić za wykonywanie takich zadań.

Ale jeszcze wiele do odkrycia przede mną.


Sporo bo aż 4.000.000.000 gwiazd wraz ze swoimi układami jakie wchodzą w skład naszej Drogi Mlecznej. Tak moi drodzy świat w Elite to proceduralnie wygenerowany wszechświat na podstawie danych naukowych uzupełniony i poprawiony na podstawie tego co udał nam się do tej pory odkryć. I nadal jest o nowe odkrycia uzupełniane.

Daje to największy możliwy świat jaki powstał w grach. Wspomnę jeszcze, że całkowicie zostały zachowane odległości. Więc jeżeli tylko ktokolwiek z was ma chęć może spróbować polecieć z Ziemi na Marsa z prędkością 30 km/s, możecie też lecieć z prędkością 200 km/h ale to już zostawiam miłośnikom Desert Bus.

Oczywiście gra byłą by niegrywalna gdyby nie dwa typy napędów. Jeden to jakby skok w nadprzestrzeń. Beż kontroli w trakcie lotu skaczemy od gwiazdy do gwiazdy uważając by w trakcje wyskoku z tunelu hipernapędu nie wpaść w sam środek słońca.... Drugi to taki wolniejszy ale dający się kontrolować lot z prędkością przekraczającą prędkość światła. Nic wymyślnego standardowy miks tego co znamy z głównego kanonu Sci-Fi.

Handel zapowiada się nadzwyczaj ciekawie. choć mocno uproszczony w stosunku do tego co oferuje nam Eve, ale być może jest dzięki temu do ogarnięcia.

Tak jak Eve główną perełką jest rynek kontrolowany przez graczy tak w Elite mamy politykę, której rozwój i sytuacja wewnątrz jak i pomiędzy frakcjami w głównej mierze zależy od graczy i ich poczynań. Oczywiście nie musimy się w to bawić ale wielu graczy po prostu wsiąka w Powerplay (tak się to nazywa w grze) i staj po stronie jednego z mocarstw, a dokładniej postaci które te mocarstwa reprezentują. Poza tym każdy układ planetarny działa na zasadzie żywego reagowania na to co robią gracze w tym systemie. Dochodzi do wojen lub boomu gospodarczego. Gracze mogą walczyć o wpływy na milion różnych sposobów.

Ta gra, bo widzę, ze już popłynęłam z opisem jest fenomenalna. długo by o niej pisać czy opowiadać. Każdy jej aspekt wart jest wspomnienia o nim, a to by znaczyło, że nie przestanę pisać i nie wrócę do gry, by tworzyć dla was fajne, wyrwane z kontekstu opisiki, jak ten poniżej. Poznajcie zatem moją postać: Proxima Alland!


Proxima Alland urodzona 5 kwietnia 3281, Cemiess, Emerald

Córka służącej (Elisa Alland) pracującej w pałacu Księżniczki Aisling Duval.

Oraz córka Markusa Allanda zarządcy pałacowego ds. zapatrzenia. Oskarżonego o szpiegostwo i skazanego na śmierć w 3295 roku. Wyroku nigdy nie wykonano. Markus i Elisa zastrzeleni zostali w trakcie próby ucieczki. Podążająca z nimi 14 letnia Proxima została oszczędzona i uniewinniona jako nieletnia. Na prośbę samej Księżniczki skierowana do sierocińca dla dzieci poległych, zasłużonych pilotów, gdzie przebywała do osiągnięcia pełnoletności.
Zgodnie z prawem, w dniu 18 urodzin weszła w posiadanie tego, co pozostało z majątku jej rodziców.
Starczyło tego na opłacenie szkoły dla pilotów, oraz zakup swojego pierwszego wymarzonego statku.
Proxima wychowywała się na dworze, dzięki czemu zdobyła obycie wśród elit. Główną zaletą tego jest jej poczucie, że ci ludzie nie są inni od zwykłych śmiertelników. Wie jak to wygląda, czym to się je. Dzięki temu jest pewna siebie, opanowana i doskonale świadoma swojej pozycji i możliwości. Byle dyrektor czy porucznik nie robi na niej żadnego wrażenia a jednocześnie wie jak się zachować by uszanować ich pozycję.
Z drugiej strony czuje się w obowiązku aby zmyć ze swojego nazwiska hańbę jaką ściągnął na nich jej ojciec.
Należy też pamiętać, że 4 lata spędziła w sierocińcu, gdzie musiała nauczyć się cwaniactwa oraz wielu innych umiejętności by przetrwać. Szczególnie, że nikt nie szczędził jej upokorzeń ani nie trzymał w tajemnicy czyją jest córką. Musiała być twardsza od innych, wytrzymalsza i sprytniejsza. Nauczyła się sztuki przetrwania i poznała zasady działania „czarnego” rynku sierocińca.
Z takim przygotowaniem przez życie, z takim bagażem doświadczeń, siedzi teraz za kokpitem swojego wspaniałego statku. Wdycha ten szczególny zapach nowego wnętrza pojazdu i zastanawia się co dalej? Niewiele osób dziedziczy taki majątek, by w jej wieku stanąć przed taką szansą. A jeszcze mniej potrafi jej nie spier…. Własny statek daje nieskończone spektrum możliwości…
Otaczają ją same gwiazdy pustka i bezmiar przestrzeni kosmicznej. Bycie zawieszoną w przestrzeni uspokaja ją i relaksuje.
- Czas napisać swoją historię - powiedziała do siebie, popychając spokojnym acz zdecydowanym ruchem drążek przepustnicy do przodu.



Magdalena GameWalker

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz