Cargo / Ładunek


UWAGA! Film bez happyendu!
UWAGA 2! Recenzja dla dresów i blachar bo będą spojlery!
Przyznacie chyba, że taki napis na plakacie czy pudełku sprawiłby, ze łykalibyście film jak pelikany?

Właśnie, po miesiącach wylewania na siebie hektolitrów filmowych pomyj, kiedy trafi się na niebywałą perełkę, to aż ściska w gardle z radości, a słone łzy szczęścia płyną zwartym potokiem po gorących od wypieków policzkach. Ha! ;)

Tak było właśnie z tym filmem, choć przyznać muszę, że nie perełką on jest lecz diamentem!
O włos brakowało, żebym sobie odpuściła. Z resztą wielokrotnie go pomijałam, przedkładając wieprze przed perły. (znów te perły? wtf?).

Netflix niestety czasami ma bardzo lakoniczne, by nie powiedzieć nieprzystające opisy filmów. Ale główną przyczyna mojej, przyznaję karygodnej opieszałości było…. Dziecko! Nie no, nie moje tym razem a filmowe. Dokładnie to, które miało nakręcać fabułę. Dałam się uwikłać w stereotypowy schemat myślenia. Że jak dziecko, to musi być grzecznie, bez przegięć i z happyendem? Gówno prawda! Ten film pokazuje, że tak naprawdę dziecko bardzo małe jak i drugie trochę starsze, mogą być bohaterami bardzo hardcorowych filmów pełnych przemocy, okrucieństw i koszmarnych scen, od których mrozi krew w żyłach nawet zaprawionych w bojach, filmowych wyjadaczy. No dobrze, może troszkę przesadzam. Ale film w żadnym wypadku nie jest cenzurowany czy ugrzeczniony.

Motywem przewodnim jest śmierć, samobójstwa, zombie, nieunikniona klęska, zagłada ludzkości, dewiacje, choroby psychiczne i…. opieka nad rocznym, słodkim i niewinnym dzidziusiem. Fuckin awsome!

I o to chodzi! Kurde, nie okłamujmy się. Każdy szanujący się kino-maniak jest jak narkoman. Potrzeba coraz większej dawki by osiągnąć zadowalające efekty. Ktokolwiek ekscytuje się jeszcze oglądając kolejne, bezkrwawe przygody agenta 007, niech zginie zaraz w męczarniach. ;)

Jeśli jeszcze nie siedzicie przed ekranami, to strasznie się wam dziwię. Plusem Netflixa jest to, że może robić takie filmy jakie chce, bez oglądania się na to czy film będzie akceptowany przez telewizje czy krytykę. Dla nich liczy się widzowie płacący abonament. Niestety dla tych, którzy Netflixa nie posiadają, film jest nieosiągalny lub nie wiedzą o jego istnieniu. Więc popularność poza platformą jest znikoma.

Ale wracając do omawianego filmu. Drugą rzeczą, która mnie odciągnęła od filmu był sam tytuł. Ładunek, lub jako woli Cargo nijak nie oddaje tego o czym jest ten film. Z resztą o adekwatności tytułów pisałam już w poprzedniej recenzji. Tutaj niestety nie oddaje on ducha filmu. Cargo kojarzy nam się transportem drogowym, kolejowym czy morskim (może to trochę moje zboczenie zawodowe). Dodatkowo mnie kojarzy się z serią miernych filmów, w których jakiś koleś ma przewieźć paczkę z punktu a do punktu b, gdzie po drodze wszyscy starają się go zabić. Miało to co najmniej trzy części i miała właśnie bardzo podobnie brzmiący tytuł. 


Na zakończenie dodam też, że całości dopełnia rewelacyjna gra aktorska jednego z moich ulubionych aktorów ostatnich lat: Martin Freeman. Ciekawe czy zgodziłby się zagrać w ekranizacji Half Life, Doktora Gordona Freemana? ;)

No dobra… Krążę tak wokół tematu, ponieważ jak zwykle niech cę wam tak naprawdę zdradzać fabuły. Chciałabym na przykład dodać coś o zrytej psychice starszej dziewczynki, ale myślę, że mogłoby to popsuć przyjemność z oglądania, a tego bym naprawdę nie chciała. Te recenzje mają przecież zachęcać, narobić wam ochoty na oglądanie, lub skutecznie ustrzec Was przed ewidentnym gniotem. Nie jestem jak Pani Beata Klaps, która nawet jak zachęca to zniechęca ;).

Sio! Przed ekrany! Oglądać Cargo na Netflix! A jak już się naoglądacie, to wracajcie tu po kolejną dawkę filmów, gier i książek.

BTW: Netflix mógłby coś odpalić za ewidentne robienie im reklamy :D Może darmowe konto? Tylko sugeruję.

BTW 2: Ciekawe kiedy jakieś wydawnictwo podeśle coś do recenzji? Myślę, że Kredziarz wyszedł całkiem nieźle. Czekamy na propozycje!

Motylek Magda

1 komentarz: