Mroczna wieża The Dark Tower


Ciekawy film wczoraj widziałam. Siadłyśmy jak zwykle z Drewnim i Skrzatowskim do „Wieczorku filmowego”. Pierwszy film sobie odpuszczę. Tzn był bardzo ciekawy, ale nie widzę większego sensu by teraz o nim pisać. Zacznę więc od drugiego, a była nim „Mroczna Wieża” na podstawie książek Kinga.

Kinga, jak już zapewne wiecie znam i czytuję od czasu do czasu. Niestety Mroczna Wieża nie wpadła mi jeszcze w łapki, także nie mogę zjechać filmu od góry do dołu pod tym kontem ;p Mogę za to pod każdym innym, więc spokojnie. :D

Przyznam szczerze, że od razu spodobała mi się koncepcja. Światy połączone ochronną mocą Wieży, do których można się teleportować. Klimat Dzikiego Zachodu wmieszany w SF i współczesność (zależy od świata). Rewolwerowiec z bronią przekutą z Excalibura. No może być tylko miodnie, bo czy można coś takiego spierdolić?

Można…

Ja przypuszczam, że gdyby rozpisać to na jakieś 10 tomów po 600 stron, to można by uchwycić i wyjaśnić całą koncepcję w sposób do przełknięcia. Nie da się tego zrobić w żaden sposób przez 120 minut filmu. No… No nie da się i chu… :)

Totalna rozpierducha. Nie wiadomo kto z kim i dlaczego. Jedni z czarodziejem na czele chcą rozdupcyć Wieżę. Drudzy (ci co jej bronią) przegrali z kretesem. A na sam koniec Just, only one man… Dwoma strzałami zabija czarodzieja i wysadza w powietrze jego superbazę. Dwa strzały. Z serca, nie z pistoletu. Z resztą kij tam jedno z czego.

Film kończy się jedzeniem hot-dogów.

Pod żadnym pozorem nie oglądajcie tego filmu. Tyle. Nie biorę odpowiedzialności za ewentualne uszkodzenia waszych delikatnych, wrażliwych duszyczek.

Film sprawia, że już nigdy nie będziecie tacy jak dawniej...

MM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz