Historia Lisey

Zainspirowana cytatem znalezionym na fanpage zapragnęłam tę książkę przeczytać. Znalazłam kieszonkową wersję (w Biedronce chyba) i tak stała i czekała na półce...

Aż w końcu przyszedł ten moment, że wzięłam ją na podróż pociągiem dziesięć godzin. I w zasadzie byłam zmuszona ją czytać. Ale to dobrze, bo trudno było przywyknąć do słowotwórstwa Kinga. W przeciwieństwie do innych książek tu zaczynałam nieco z małym przekonaniem, że doczytam do końca.

Ale jednak w pewnym momencie coś we mnie pękło i czytałam później kilka dni codziennie po trochu i efekt przeczytane w tydzień, a siedzi do mnie do dzisiaj. Bo to taka niepozorna książka, niby wydawało się, że jakoś szybko się skończyła, ale nadal coś w człowieku tkwi. Bo przecież mamy tak wiele czasu, planów... Nie spodziewamy się, że nasza historia z kimś tak nagle się urwie.

Niezwykła historia miłosna... Ale zaczyna się wszystko od momentu, kiedy Lisey musi ogarnąć dom po śmierci męża. Często cofa się do przeszłości, poznajemy szczegóły historii Lisey i Scotta. Ich język, ciemną stronę, tajemnice z dzieciństwa... A także zostajemy przenoszeni w swego rodzaju magiczny świat. Można by tu rozwijać się ma temat alternatywnych światów, że istnieją jednocześnie inne rzeczywistości...

Przeplata się tu wiele odczuć, jakie ma się czytając tę książkę. Z jednej strony para ze swoim tajemniczym językiem, z drugiej strony niebezpieczeństwo świata teraźniejszego... Prawdziwa rzeczywistość miesza się z mroczną rzeczywistością. Utrudniało mi to strasznie skupienie uwagi i rozpraszało koncentrację, czasami cofałam się kilka stron na wszelki, żeby się odnaleźć.

Ale żeby przeczytać coś dobrego i wartościowego czasem trzeba się zmęczyć.


I tkwi we mnie już tygodniami i się rozrasta... Bo tak naglę się urwało, bo przecież jakbyśmy wiedzieli jaka to jest pustka, gdy z dwóch pomarańczy zostaje jedna - wolelibyśmy być sami, prawda?

Polecam!
Drevni Kocur

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz