Spokojnie, nie leje się tu krew, nie biją, nie gnębią jakoś nadzwyczajnie za homoseksualizm. Nie ma tu jakiejś homofobii ani obrazów o życiu w szafie etc, etc... Jakie znamy.
"W jego oczach" jest bardzo przyjemnym filmem o dorastaniu, o chęci ucieczki od nadopiekuńczych rodziców, ale też i ciepłym filmem, gdzie nie raz się wzruszymy czy zreflektujemy.
Poznajemy niewidomego chłopca oraz jego przyjaciółkę. Codzienność w szkole i odprowadzanie do domu... I oczywiście nadzór rodziców bojących się o dziecko, które tego nadzoru nie chce, a wręcz ma go już dość.
Wszystko się zmienia, gdy do klasy dołącza nowy kolega. Zaczyna się opowieść o dojrzewaniu, dorastaniu, przyjaźni, wątpliwościach, pragnieniach... Poszukiwanie siebie i akceptacji, a także strach odrzucenia. I bardzo przyjemnie się to ogląda, mimo trudności tematu...
Czy ta osoba także coś czuje? Czy także chce?
Nie trzeba być fizycznie niewidomym, by tego nie wiedzieć i się obawiać. A myślę, że poruszenie tego tematu w filmie jest także ważne. Bo osoby kochające "inaczej" także mogą być w grupie osób niepełnosprawnych, chociażby ze względu na wzrok, czy słuch, czy kalekie, nie mogące chodzić...
Ten film pokazuje także strach rodziców o dziecko i to, jak osaczony próbuje sobie z tym poradzić. Tutaj fajnie jest pokazany ojciec, który w pewien sposób rozumie syna, ale jakoś jednak... Chyba postawa opiekuńczej za bardzo matki przeważa. Tutaj jednak podobał mi się ciepły humor, pokazany w tej sytuacji.
Film jest bardzo fajną pozycją na jesienny wieczór. Spokojny, ale pełny refleksji... I troszeczkę wzruszenia. Może powrotu wspomnieniami do swoich rozterek nastoletnich?
I nie spodziewajcie się jakiś zwrotów akcji. To spokojny, opanowany, piękny film o nastoletniej miłości. :) Na miarę "get real" i "fucking amal", gdzie jednak o homofobii było dużo więcej.
Polecam.
Drevni Kocur
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz