Oblivion

Dla nie wtajemniczonych ten tytuł nie ma nic wspólnego z grą (najnowszą odsłoną kultowej i opisywanej już u nas, serii Elders Scroll)

Nie ma też nic wspólnego z dobrym kinem SF. Może się czepiam ale moje oczekiwania względem tego filmu były znacznie większe. Mając takie produkcje jak Avatar, oglądanie takiego filmu nie daje radości. I nie dla tego, że nie jest kolorowo i nie ma fajerwerków.
Dlatego, że film pod względem pomysłu, fabuły i innowacyjności nie ma nam nic do zaoferowania. To wszystko już było! Wręcz ma się wrażenie jak by oglądało się SF z lat 80’. Ciężko jest złapać klimat. Nie mamy jasno określonych ram i możliwości w jakich poruszają się bohaterowie. 
Wszystko może się zdarzyć i dzieje się wszystko. To niby ma mnie szokować czy wzruszać? Ale ja nie lubię żadnego z bohaterów! Są płytcy, choć twórca za wszelką cenę stara się wikłać ich w coś co powinno wzruszać i pozwolić współczuć. Budowane emocje, nawet nie pozwalają ich polubić.

Zbyt dużo w małym filmie.

Jak to jest, że niektórzy w przeciągu 2 godzin są w stanie opowiedzieć nam niesamowitą historię, zafundować masę zwrotów akcji, obdarzyć wszystko ciekawymi efektami lub zrobić film w stylu retro. Dać niesamowitą ilość wrażeń estetycznych i poznawczych. Wstrząsnąć lub doprowadzić do łez. Zarówno w mainstreamie jak i w kinie offowym. Jak? Nie wiem, ale pocieszam się, że twórcy Obliviona też nie. Szkoda tylko, że straciłam 2 godziny by się o tym dowiedzieć…

Magda Gamewalker

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz