Oj tutaj to jak ktoś nie lubi scen miłosnych w filmach to od razu mówię niech nie odpala tego. Serial do oglądania samemu, nie przy dzieciach! 18 plus najlepiej!
A teraz przejdźmy do samego tematu. Widzę, że po delikatnym serialu z nauczycielką w pewnej wiosce doczekałam się serialu w stylu niegrzecznej Jane Austen i do tego kostiumowego! Suknie są tak piękne, że można sobie zawiesić oko na błyskotkach i kwiatach...
Sceneria przepiękna. Scen nie komentuję, bo ja akurat je najchętniej bym ominęła, ale był w tym czasie tekst nowych gazetek, więc czytałam napisy, tak mam, że nie przepadam. Po dwóch odcinkach chciałam się poddać i jak dobrze, że tego nie zrobiłam!
Po ostatnim odcinku widzę, że to będzie kolejny tasiemowiec Netflixowy i w sumie dobrze. Nie ma tam skomplikowanej filozofii, są fajne wątki, są też wątki smutne i dołujące, ale też i podnoszące na duchu - w końcu to były takie czasy, że trzeba było mieć posag i męża...
Zrealizowany ślicznie i myślę, że na trzech sezonach co najmniej się zatrzyma. A do tego silne feministyczne postacie kobiece, zabawne sytuacje obok tych komicznych, nie da się tego nie lubić. Momentami zmienia się komu się kibicuje... Bez scen łóżkowych byłoby dla mnie idealnie, bo zwyczajnie jakoś mnie nudzą takie rzeczy ;)
Czekam na więcej!
Ps. Podobno to jest oparty na serii książek Julii Quinn, ale ja nie czytam romansów :) Jak ktoś lubi to pewnie lepiej przeczytać zanim się obejrzy, :) a i podkreślam serial INSPIROWANY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz