Córka kota Salomona - kotka, która leczy serca

Kiedy sięgnęłam po drugą część cyklu o kocie Salomonie, nie spodziewałam się, że będzie - w moim odczuciu - nieco lepsza od samego kota Salomona (recenzowany wcześniej).

Nie wiem, czy to zasługa samej akcji, ale bardzo mnie wciągnęła i przeczytałam ją w trzy wieczory. Oczywiście na końcu płacząc... Nie wiem, czy wybaczę autorce takie zakończenie, mimo nieco pocieszenia później.

Nie jestem wierząca, ale bardzo podoba mi się taki drugi świat pupili za Tęczowym Mostem opisany przez autorkę tej serii. Lubię myśleć, że tam gdzieś właśnie po świetlistych łąkach biega mój piesek Falkor, i że dołączą (niestety nie da się tego uniknąć...) kiedyś do niego także nasze koty.

Niby nie powinno się myśleć o śmierci, bo tak nam wpojono, ale... To jest część życia i nie powinno być tabu. Podobnie jak i inne tematy poruszone w książce - dzieci zajmujące się swoim rodzicem, bo piętnaście lat to nadal jest jednak dziecko...

I na tym skończę, bo zdradzę jeszcze fabułę... ;)
Dodam, że polecam i dobrze jest czasami przeczytać taką nieco fantastykę społeczną zwierzęcoludzką...
I popłakać.

DK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz