World Without End

Po "Filarach Ziemi" przyszedł czas na "Świat bez końca". Kolejne osiem odcinków powieści o sile miłości, wiary w siebie oraz sile współpracy z innymi. Nie brakuje tutaj i kontrowersyjnych tematów jak na tamte i obecne czasy.

Cała akcja dzieje się 200 lat później. Nadal średniowiecze, nadal pali się na stosie "czarownice", nadal mężczyzna ma być tym rządzącym, a kobieta posłusznym. Ale nie tutaj. Tutaj mimo wszystko kobieta wierząca w swoje możliwości radzi sobie na swój sposób. I to jest w tym serialu właśnie dobrze pokazane.

Intrygi, spiski... Współzależność losów, jak zwykle, nas zaskoczy i nie zawiedzie. Mniej może tu łez niż w poprzednim sezonie, ale nie wiem czego to kwestia. Na pewno bardzo godna podziwu jest postawa kilku bohaterek i bohaterów. Ale nie będę Wam zdradzać, zobaczcie sami.

Oczywiście wszystko w pięknej oprawie strojów, fryzur, scenerii... Ale też i dosłowność, rana to rana, jak ma być krew to jest krew. Więc niezbyt często, ale można mieć chęć zasłonić oczy. Jeśli ktoś ogląda także "Grę o tron" to nie będzie tu jakoś bardzo zgorszony ani zdziwiony.

Są bohaterowie, których się chce pozbyć od razu i działają na nerwy. Uprzedzam. Ale, co prawda nie do końca jakbyśmy chcieli, w końcu wszystko się kończy - każde znęcanie, czy niesłuszne zachowanie... Nie zawsze dobrze i sprawiedliwie... Bo życie nie jest sprawiedliwe.

Nieco przewidywalne zdarzenia czasem były - chciało się krzyknąć "Wiedziałam!", ale też nie do końca - zaraz było "Że jak?". Z drugiej strony nie jest to jakoś bardzo ciężki serial do główkowania. Na pewno doskonały dla fanów takich historycznych powieści - serial oczywiście na podstawie i we współpracy z Folletem.

Polecam!

Drvni Kocur

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz