Gra Endera

Ile szumu było, ile zapowiedzi, ile czekania aż będzie można z napisami zobaczyć... Nie czytała opisów ani nic, widziałam okładkę, obijało mi się o uszy, że coś super i w końcu zobaczyłam...

Nie mogłam się wciągnąć w film. Nie porwało mnie do ich świata, owszem, efekty jakieś były, chyba bardziej dla widzów 3D, ale po zakończeniu filmu nie mogłam jakoś nadal załapać czemu się kierowali tak a nie inaczej, czemu podjęli taką decyzję a nie inną. No po prostu motywy jakby zostały pominięte.

Czułam się nieco zbita z tropu zakończeniem... I zastanawiałam się, czy ja coś pominęłam wcześniej? Ale nie. Postacie są do konkretnych zadań. Nie ma wprowadzenia w ich jakiś świat ani relacje. Skąd ta siostra na końcu? Może czytelnicy książki zrozumieli przekaz, ale na pewno nie wyłącznie filmowy widz.

Film dla nastolatków, którzy pewnie prędzej zachwycą się efektami niż samym wątkiem. Taka bajka, gdzie nadzwyczajny niewiadomoczemu chłopak staje się w kilka dni komandorem całej akcji. Taki Indiana Jones w kosmosie dla lubiących patrzeć na efekty specjalne i nie wysilać się - bo nawet nie trzeba...

Przykro mi stwierdzić, ale przy tym filmie to nawet "Grawitacja" jest dużo lepsza. A tak się człowiek nastawił i zawiódł... Można zobaczyć, dla zabicia czasu albo przyśnięcia przy nim. Bo wysilanie się na zrozumienie motywów spełznie na niczym.

Magda Motylek Gamewalker

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz