Second Life to tak jak nazwa wskazuje Drugie Życie. Tworzymy tam avatara. Możemy być jacy chcemy - tacy sami jak w real life albo tacy jakimi chcielibyśmy być. Zanim to będzie możliwe to każdy avatar ma początkowe ubrania, w większości wszyscy podobne... Proste, powszechne freebiesy...
Z czasem jednak odkryjemy coś takiego jak camp'y do zdobywania lindenów, gry typu zyngo aby ową kwotę mnożyć albo po prostu bank, gdzie lindeny możemy zakupić. Albo bezpośrednio od Linden Lab albo w polskim banku m. in. Podex'ie. Wyboru do koloru... ;)
Ale nie lindeny i wygląd są najważniejsze. W świecie Second Life są miasta, światy, wyspy. Kiedyś, za moich czasów kwitły polskie miasta, które teraz już są tylko miłym wspomnieniem. Obecnie istnieją inne polskie miasta i tworzą nowe historie... Jednak nie jest to chyba to samo, co kiedyś.
Może ja się już wypaliłam, ale sentyment pozostał... Second Life jest niezwykłym pomysłem, projektem. GDy teraz się loguję to jednak pełno tam nastolatków. Może to za sprawą polskiego clienta? Wcześniej takie tłumy nie były aż tak zauważalne...
W każdym razie tłumy tworzą nowe możliwości. Można otworzyć tam pub, restaurację, tworzyć meble, ubrania... Możliwości są nieograniczone, jeśli ktoś chce i ma sporo chęci i zapału. No i talent. Bo bez tego o zdobycie wirtualnych klientów, a co z tym idzie - zarobków, będzie bardzo trudno.
Jest to też doskonały świat dla grafików i programistów. Tworzenie skryptów, brył przestrzennych w Blenderze i przenoszenie ich do wirtualnego świata. A także dla osób z potencjałem na projektantów ubrań. Stworzyć można praktycznie każdy strój. Lecz, aby być znanym trzeba włożyć w to wiele pracy i serca.
W kliencie pojawiło się też coś takiego jaki gotowe avatary stworzone przez twórców. Są między innymi tam roboty, zwierzęta... No właśnie. Jak wiadomo, Second Life to drugie Życie, a co za tym idzie są tam zarówno nastolatki jak i ludzie dorośli. Są miłoście, zauroczenia i seks. I tutaj moje wątpliwości się pojawiają...
Ale pomijając ten kontrowersyjny temat, spójrzmy pozytywnie... Można miło spędzić czas, poznać fajnych ludzi, przyjaźnie na całe życie. Wszystko dzięki niezwykłym miejscom typu średniowiecznego Avalonu albo zwyczajnych wirtualnych podobizn realnych miast.
W Second Life wiele ludzi zakochało się, zauroczyło... poznało swoje drugie połowy. Oczywiście najważniejsze jest poznanie tej osoby w realnym życiu. Można mieć prawdziwe szczęście. Do tych przykładów należę i ja. ;) Poznałam tam swoją drugą połowę, z którą założyłam rodzinę i jesteśmy razem już trzy lata... :)
Lecz to nie oznacza, że trzeba unikać ostrożności. A wręcz przeciwnie, podobnie jak na czatach internetowych, czy portalach randkowych... Nie zawsze można trafić na kogoś uczciwego... Dlatego polecam ostrożność i być pewnym tej drugiej strony zanim umówicie się na spotkanie.
Czasem tam zaglądam, aby pochodzić uliczkami nowego polskiego miasta... Ale tak tylko przelotem. Jak duch. Dla wspomnień, dla sentymentu... Odwiedzę czasem wyspę, gdzie miałam klub, gdzie poznałam swoją Miłość, gdzie spotkałam przyjaciół... Uśmiechnę się do grzybka na łące...
Oglądając "Alicję w Krainie Czarów" miałam też takie dziwne skojarzenie z Second Life... Pod kątem jego swego rodzaju przelotności. Troszkę funkcji... Tego "czegoś".
Może jest tak, że mamy taki moment w życiu, kiedy nie wiemy co ze sobą zrobić... Nie mamy swojego miejsca w Real Life albo wiele spraw z niego nas w jakiś sposób przerasta... I uciekamy do virtualnego życia. Swego rodzaju Krainy Snów.
Wszystko jest w niej możliwe... Ogranicza jedynie wyobraźnia... Uczymy się odwagi? Odkrywamy w sobie tą odwagę? Wiarę w siebie? W to, że można być sobą...? Przeżywamy różne historie, które są tylko naszymi... Poznajemy samych siebie, własne możliwości, uczucia...
A potem wracamy do Realnego Życia bogatsi o doświadczenia i bardziej pewni decyzji, jakie powinnyśmy podjąć? A później, gdy znów zachwieje nam się świat to zanurzamy się w nim znów...?
Polecam. :)
Drevni Kocur
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz