Nie zdradzę Wam jednak fabuły. Powiem tylko, że film wprowadza nas w niesamowity klimat. Ujęcia i sceny jednocześnie wprowadzają nas w świat horroru, ale i fantasy zarazem, a do tego w klimat czasów XIV wieku, kiedy to rozprzestrzeniała się zaraza...
Drogi krzyżowe, Kościół, podejrzenia o pakty z Szatanem... I pewna mądrość, którą powiedziała rzekoma wiedźma pod koniec filmu. Mądrość, z którą się zgodzę, że Kościół wybił najwięcej niewinnych ludzi w imię wiary.
Ale wracając do filmu... Doskonali aktorzy, czyli Nicolas Cage oraz grający jego kompana Ron Perlman wcielają się w role krzyżowców, którzy odchodzą z służby Bogu, bowiem zabijanie kobiet i dzieci nie jest tym, czemu poprzysięgali walczyć w dobrej wierze...
W ich mieście panuje zaraza, dzisiaj wiemy, że to była dżuma. Za prośbą umierającego kardynała mieliby się podjąć znów służby Bogu, gdyż uważa on, że winę za tą epidemię ponosi wiedźma, którą trzeba ułagodzić rytuałem... Mieliby przewieźć ją w klatce do opactwa.
Behmen godzi się na to, pomimo, że odszedł od służby Kościołowi, ale pod jednym warunkiem... Dziewczyna, która zupełnie nie wygląda na czarownicę ani wiedźmę, ma mieć sprawiedliwy proces. Chce on ocalić jednocześnie i ją i ludzkość...
Z chwilą, gdy wyruszają w podróż rozpoczyna się podróż w nieznane... Niesamowite zwroty akcji i efekty specjalne... Zrobione tak, że gdybym nie wiedziała iż jest to film fantasy to mogłabym uwierzyć, że istnieją i są możliwe takie niesamowitości...
Czytałam różne opinie na temat filmu... Są tacy, którzy uważają, że film ten ma umocnić wiarę w Boga... Ja nie byłabym tego taka pewna... Dlaczego? Zobaczcie sami.
Polecam bardzobardzobardzo. :)
Drevni Kocur
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz