"Koty z Shinjuku" trafiły do mnie przez przypadek. Kupowałam coś w empiku i trzeba było coś wrzucić i zdecydowałam się na tę książeczkę. Nie jest długa, ale zawiera więcej niż mogłoby się wydawać. Dawkowałam ją sobie, bo nie chciałam jej szybko skończyć... Klimat historii mi się spodobał.
Wydanie jest prześliczne - matowa okładka i błyszczące koty. W środku też na końcu kryje się niespodzianka. Nie zdradzę, bo nie chce jej Wam zepsuć...
Sama historia nie jest długa, ale opowiada nie tylko o kotach. Ale o ludzkiej naturze, o tym, co siedzi w środku. Niby nie gruba, a jest w niej wiele historii...
Nie wiem, jak można Was zachęcić do przeczytania tej książeczki. Mi się podobała i myślę, że każdy w tej historii znajdzie coś dla siebie.
A przy okazji książka przeczytana w ramach akcji @tabibito_no_hon i @zaczytania 📖🐱🇯🇵
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz