I znów przyszła pora polecieć w kosmos. Tym razem jednak w słabym stylu i jakimś takim pozostawiającym niesmak przeżyciu. No cóż... Tyle jest niesamowitych historii z niezbadanym kosmosem, tyle przygód może się wydarzyć. Przecież to niezbadany kompletnie obszar. Tak jak pisarze na przestrzeni wieków rozpisywali się na tematy podróżnicze dotyczące eksploracji naszej planety, tak współcześni twórcy, muszą i sięgają znacznie dalej. Jak wiadomo nasza planeta jest już zasadniczo poznana i choć zawsze coś się znajdzie, to jednak jest to nic w porównaniu z tym co oferuje nam przestrzeń kosmiczna. Dlatego nie mogę wyjść z szoku jak można wymyślić tak głupi, nieprawdopodobny i niepotrzebnie naciągany scenariusz? Jak ktoś chce tracić czas na oglądanie tego gniota, to powinien nie czytać dalej gdyż pojawią się spojlery.
Całą fabułą tego małego koszmarka kręci się wokół pasażera na gapę, który UWAGA, traci przytomność w trakcie przygotowań do startu rakiety i zostaje przypadkowo zamknięty pod panelem sufitowy statku kosmicznego. Nie jest to USS Enterprise, tylko troszkę bardziej rozwinięta wizja naszych współczesnych statków kosmicznych. Nieco, gdyż poza paroma szczegółami wszystko wygląda i funkcjonuje jak na pokładzie ISIS. No kurde, nie jestem znawczynią astronautyki, ale jest to tak nieprawdopodobne, że aż niemożliwe. Dalej szerzą się kolejne absurdy, a każdy kolejny jakby miał za zadanie swoją głupotą przebić następny.
Dalej chodzi mniej więcej o to, że rozpieprza im się moduł odpowiedzialny za produkcję tlenu i jak chcą przeżyć to muszą kogoś zabić. Serio... Pada oczywiście na znalezionego pod panelem czarnoskórego. Chyba chodzi o to, że to czarnoskóry, bo innego rozwiązania nie widzę. Przecież to oczywiste, że załoga statku, w stopniach oficerskich postanawia zabić niewinnego cywila, tyle jeśli chodzi o wszystkie konwencje i inne bezsensowne gówna. Powodzenie misji jest tu przecież kluczowe.
Misją natomiast jest dostarczenie kolonii glonów na Marsa. Dlatego postanawiają, że poświęcą 70% tej bezcennej kolonii, by produkowała im tlen. Kolejny absurd? Słyszałam, że glony produkują dużo tlenu. Tu natomiast na oko jakieś 100 roślinek wielkości spodka od filiżanki ma wyprodukować tlen na 4 osób. I to dopiero jest absurd! Oczywiście kolonia porostów ginie i w zasadzie lecą na tego Marsa już bez sensu. Dlatego wracają do pomysłu zabicia murzyna. Nie dziwcie się. Amerykanie tak już mają, że jak nie ma już żadnej nadziei, to zawsze dobrze jest zabić jakiegoś murzyna, może nie pomoże ale na pewno nie zaszkodzi. :D
Dalej robi się już naprawdę głupio, bo kiedy zostaje im tlenu na kilka godzin to nagle przypomina im się, że przecież mają w chusteczkę tlenu w silnikach startowych. Wystarczy tylko tam się dostać i spuścić nieco tlenu do butli i wszyscy przeżyją.
Finalnie oczywiście spieprzyli całą robotę, bo wśród załogi jest Chińczyk, który nie przeszedł testów na kosmonautę i ma straszne nudności w kosmosie i murzyn paralityk, który nie potrafi się wspinać po linie. Dlatego ginie dziewczyna, którą zabija wiatr słoneczny.
The End, kurtyna.
Co na podsumowanie? Zamiast tracić czas na tego gniota radzę Wam obejrzeć parę odcinków "Star Trek".
"Space: the final frontier. These are the voyages of the starship Enterprise. Its continuing mission: to explore strange new worlds. To seek out new life and new civilizations. To boldly go where no one has gone before!"
Motylek/Anorfith
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz