Pan Lodowego Ogrodu IV

 

Długo się zbierałam, żeby napisać coś o tej części. Ciężko mi pożegnać się z historią Vuko i pogodzić z zakończeniem. Nie będę Wam spoilerować, ale napiszę teraz odczucia odnoście ostatniej części jak i całości.

Moim zdaniem ostatnia część nie była pisana na siłę. Pewne elementy były wg mnie konieczne do wyjaśnienia i poruszenia. Nie zawiodłam się samą akcją jak i biegiem wydarzeń pod koniec - szczerze mówiąc jako Czytelnik też nie widziałabym innego lepszego zakończenia dla wszystkich.

Historia Vuko oraz Tohimona wg mnie jest epicką przygodą, do której pewnie jeszcze wrócę. Mam wrażenie, jakbym czytając zostawiła tej książce kawałek swojego życia. Nie wiem, czy to zasługa szalonego czasu związanego z lockdownem i postojów w pracy. Może dzięki tej przygodzie nie oszalałam.

Sylvana i Vuko byli wg mnie zgraną parą, Walfnir i reszta ekipy - kompani do pozazdroszczenia. Dawno nie czytałam tak dobrej lektudy - do tego czterotomowej! Gdzieś tam w głębi chciałabym dalszy ciąg, ale z drugiej strony, nie wiem, czy to nie byłoby już na siłę...

Wg mnie Pan Grzędowicz wiedział kiedy i jak zakończyć tę przygodę. Marzeniem jest, by wymyślił kolejną tak zacną historię - może nad czymś pracuje? Pan Lodowego Ogrodu jest perełką w fantastyce i polecam ją każdemu! Nie mam do czego się przyczepić :)

Motylowa czyta - pewnie napisze coś od siebie :D

DrevniKocurek ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz