O Wiedźminie, który został Witcherem.

Witajcie!

    Będąc młodą niewiastą, spłoniona pąsowo, księgi jakowego Andreja Sapkowskiego wyczytywałam namiętnie acz niemal potajemnie. Historyje chędogie wszetecznego hulaki, Geralta z Rivii opisujące.
Po latach wielu z doświadczenia płynącą radą, uraczyć Was drogie dziatki mogę...

   Tak to właśnie było, Wiedźmin trafił w moje ręce nie dosyć jako pierwsze wydanie, ale również jako pierwszy zakup dokonany wysyłkowo. Nie dam sobie ręki uciąć, czy zamówienie składałam internetowo, czy też wysyłając kupon. Nie pamiętam już niestety...
Po trzech tygodniach od zamówienia pojawiły się książki. Pamiętam jeszcze, że książki zawinięte były w szary gruby papier pakowy i związane sznurkiem, szpagatem.

A były to czasy kiedy kształtowała się moja wrażliwość, wiedza i doświadczenie w zakresie Fantastyki. Można więc by rzec, że to między innymi właśnie proza Pana Andrzeja ukształtowała mnie najmocniej. Szczególnie, że dostęp choć już w tamtych czasach duży, jednak dla nastolatki wciąż za mały. Były to czasy, kiedy regularnie czytywało się MiMa, Fantastykę czy Fenixa. Stamtąd też pewnie był ten kupon zamówieniowy lub adres email na zakup książek.


 Po dwudziestu dwóch latach doczekałam się jednej fatalnej ekranizacji, trzech bardzo dobrych gier, paru fanowskich opowiadań oraz, fanowskiego filmu "Pół wieku poezji" oraz oczekujemy z niecierpliwością serialu Netflix (w którym pokładam największe nadzieje).

   Dzisiaj jednak chciałam napisać kilka słów o fanowskim filmie "Pół wieku poezji później", który miał premierę wczoraj, około godziny 17 CET, na platformie YouTube.
Przyznam szczerze, że wzruszyłam się do łez, kiedy zobaczyłam Pana Zbigniewa Zamachowskiego, którego okrzyknęłam jakże prawilnym wcieleniem Jaskra. Cieszę się pozostali fani, również podzielili mój pogląd. Znaczy się, że się znam ;p
Niestety, to było jedyny moment, który wzbudził we mnie jakieś pozytywne odczucia.
I tu niestety muszę zrobić ponownie małą dygresję.

Otóż wiele lat temu, przy Eurobiznesie i wódce, wpadliśmy ze znajomymi na pomysł nakręcenia filmu. Ambitny scenariusz, film krótkometrażowy, dziwny i o niczym. Miał działać na emocje, pozostawić widza w zadumie.
Budżet 800 zł, komputer do montażu, kamera, samochód, działka nad jeziorem, kilka tanich mikrofonów. Te 800 zł musiało starczyć na wszystko łącznie z utrzymaniem czteroosobowej ekipy przez tydzień.
Myślicie że się udało? Oczywiście, że nie. Kilka ładnych godzin materiału na płytach DVD leży pewnie jeszcze gdzieś, u kogoś na dnie szafy, albo i już wszystko przepadło. Z filmu moim zdaniem udała nam się jedna scena. JEDNA! Za to na światowym poziomie.
Cała reszta, no cóż trąciła amatorszczyzną jak seriale TVN.
Trzeba nie lada umiejętności, żeby uniknąć czterech zasadniczych pułapek.

1. Niedopracowany, słaby scenariusz.
2. Słabe dialogi.
3. Gra aktorska
4. Efekty specjalne.

ad 1. W naszym przypadku, scenariusz był naprawdę dobry czego nie można powiedzieć o twórcach amatorskiego Wiedźmina. Już sam początek bardzo mocno i jak na mój nos zbyt mocno zaznacza, że to od fanów dla fanów, że non profit etc. Ale ja bym nie miała nic przeciwko, gdyby twórcy zarobili sobie na "lody" pod warunkiem, że dzieło, które tworzyli przez lat cztery, a i wiele zbiórek funduszy na kontynuację się odbyło, byłoby co najmniej znośne. A nie było.

ad 2. Dialogi, to bolączka nie tylko filmowców, ale i pisarzy młodego pokolenia Young Adult. Nosz  psia ich mać, tego nie da się słuchać/czytać! Sztuczne, ze źle położonym naciskiem emocji. Tragedia. Niestety u nas też to leżało. Tu doszło jeszcze silenie się na humor typowy dla Sapkowskiego w prawie każdym dialogu! Przez co wyszło zbyt wulgarnie i mało naturalnie. Bo jeśli sarkastyczne uwagi padają co drugie zdanie, to ma się wrażenie jakby oglądało się jakiś pastisz.

ad. 3. Gra aktorska. Tu cóż, raz lepiej raz gorzej, zależało to od aktora. Zasada jednak jest taka, że niedociągnięcia aktorów można poprawić wieloma sztuczkami w procesie samego filmowania jak późniejszego montażu i obróbki materiału. Okazuje się, że niektóre sceny, pomimo całkowitego braku zdolności aktorskich, można nakręcić tak, by widz widział w tym zabieg artystyczny, ciekaw ujęcie etc.

ad. 4. Nasze efekty specjalne były co najwyżej mało istotne i tyczyły się co najwyżej samej formy artystycznej, bez efektów mających na celu imitację zjawisk magicznych etc.
W amatorskim Wiedźminie pokuszono się jednak o stworzenie efektów magicznych co momentami jeszcze dało się się przełknąć, a momentami wyglądało tragicznie. Tak jakby niektóre efekty były robione przez kogoś innego i ten ktoś nie umiał lepiej. Mam też wrażenie, że na koniec nikt tego nie obejrzał i nie stwierdził, że coś tu nie gra.

Ja rozumiem, że nie da się wyjąć z nagranego już materiału aktora i wstawić go jeszcze raz, albo nie da się dokręcić wszystkich nieudanych scen. Ale efekty specjalne? To naprawdę można zrobić na wyjątkowym poziomie, tak żeby opadłą szczęka. Myślę, że  niejedne student grafiki z chęcią by coś takiego zrobił jako swoją pracę inżynierską. Tutaj ewidentnie legło to w gruzach.

Tak więc podsumowując. Według mnie, cztery lata pracy, wyrzeczeń i poświęceń i nie tak mało kasy poszło na marne. Świat nie zbiedniałby, gdyby nie ujrzał tego "dzieła". Jedno jednak jest pewne, nikt Wam, twórcom nie odbierze wspaniałej zabawy i niezapomnianych chwil w trakcie kręcenia tego filmu. Wiem sama z doświadczenia, że jest to niesamowita przygoda.

PS. Ponieważ najpierw piszę swoje recenzje, a później dopiero słucham recenzji innych (lub nie) tak teraz trafiłam na recenzję na YT Tvfilmy + tvgry jako, że bardzo cenię sobie tvgry jako ludzi recenzujących gry na bardzo wysokim poziomie, tworzącej bardzo dobre materiały okołogrowe - tak tutaj recenzja "fanowskiego Wiedźmina" dość mocno mnie zdziwiła. Gdyby do recenzji trafiła amatorska fanowska gra odzwierciedlająca poziom tego filmu to obawiam się, że nie zostawiono by na niej nawet suchej nitki. Nie uważam, żeby zrobienie/stworzenie filmu było łatwiejsze czy trudniejsze od stworzenia gry. Weźcie więc teraz dowolną scenę z tego filmu i wstawcie sobie w wyobraźni jako scenkę lub fragment rozgrywki w grze. Albo od filmu wymagamy znacznie mniej niż od gier komputerowych albo panowie z tvgry i tvfilmy przygotowali recenzję mocno po znajomości.

Magdalena Anyari Tanake

5 komentarzy:

  1. I ja kiedyś uwielbiałam opowieści o Wiedźminie. Ale zaczęło sie to u mnie od obejrzenia polskiego serialu. Zobaczyłam go zanim przeczytałam ksiazki Sapkowskiego. Nie miałam wiec porównania. Brałam rzeczy takimi, jakimi mi je podano w wizji reżysera. I wiesz co? Byłam zachwycona tym serialem. Obsadą, muzyką, a przede wszystkim panującą w nim atmosferą melancholii, poezji ni to średniowiecznej ni to baśniowej, romantyzmem, który jak mgiełka unosił sie wokół tak ludzkiego, mimo wszelkich mutacji samotnego w świecie ludzi Wiedźmina.
    A co sie stało, gdy przeczytałam ksiazki? Oczywiscie zachwyciłam się jeszcze bardziej. A to, że zobaczyłam wcześniej serial sprawiło, iż wszystkie postaci miały twarze odtwórców serialowych ról. I to było dla mnie fajne. Muzykę z serialu uwielbiam do dzisiaj. Czesto słucham pieśni Jaskra-Zamachowskiego. Zamachowski ma świetny głos. A te cudne melodie i słowa przenoszą mnie znowu do Rivii i czasów gdy byłam młoda i razem z córką pochłaniałyśmy cykl ksiazek o Wiedźminie albo oglądałysmy serial z wypiekami na twarzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serial wypadł lepiej niż film. Fakt, że Zamachowski i muzyka była fajna tak cała reszta wydaje mi się, że mogli więcej i lepiej... Ale obejrzyj na YT film.

      Usuń
    2. Magdzie chodzi bardziej o to, że naszym zdaniem mogli więcej i lepiej. I owszem ten fanowski film ma lepsze efekty niż sam wiedźmin momentami, ale gdy zobaczyłam na YT te fioletowe pioruny niczym z Diablo 3 gdzie gram magiem to padłam. Kostiumy mieli wszędzie piękne i muzyka też niezła, ale te dialogi i gra aktorska... Ktoś zażartował kiedyś, że tyle ile im zapłacili tak zagrali, ale ja nie wiem. Przy tym fanowskim 4 lata pracy i takie coś ... Ujęcia ładne owszem, ale walki i dialogi masakra

      Usuń
    3. Też pokładam wielką nadzieje w Witcherze Netflixa. Polski film wyszedł jak wyszedł, ale ja jestem jak już w grupie że to Zamachowski jest prawdziwym Jaskrem jedynym i słusznym ale Żebrowski niekoniecznie jest jedynym i prawdziwym Wiedźminem. Samego aktora lubię, pania Wolszczak też. Do aktorów nic nie mam, mam do gry, dialogów - a tu trzeba chyba reżysera i gości od efektów opieprzac bo tego aktor nie poprawi w żaden sposób. Już przemilczeć temat zmian w fabule.

      Usuń
  2. Kocurku, ja z wiekiem chyba coraz mniej wymagajaca jestem, coraz mniej restrykcyjna. Podoba mi sie czasem nawet coś, co innym sie nie podoba, bo ma to dla mnie fajny klimat a co wazniejsze, bardzo pozytywnie mi sie kojarzy - z młodością, radosnym macierzyństwem, wspólnotą przeżywania czegos z moją córką. Tak jest właśnie zesfilmowanym, serialowym "Wiedźminem". Dają teraz jego powtórki na historii. Jak mi sie uda natrafić, to patrzę z nostalgią i usmiecham sie do wspomnień.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i raz jeszcze dziekuję za cudne prezenciki. Ksiązka nadal w czytaniu, ale to potrwa, bo nie da sie zbyt długo czytać na głos, gardło wysiada! "Wilczerka" będzie mi sie teraz zawsze kojarzyc z Tobą. I to będzie bardzo miłe skojarzenie!P:-)))♥

    OdpowiedzUsuń