Kot w domu. Instrukcja obsługi



Zacznę od tego, że gatunek książek jakim są wszelkiej maści poradniki to zdecydowanie nie moja bajka. Tak samo z resztą jak biografie czy inne książki „o życiu”. Dlatego, kiedy otrzymałyśmy od Wydawnictwa RM do zrecenzowania "Kot w domu. Instrukcja obsługi" Barbary Sieradzan, to byłam pełna obaw czy podołam i czy w ogóle będę w stanie to przeczytać i napisać choć jedno pochlebne zdanie. Jakie był moje zaskoczenie, gdy wreszcie zasiadłam do lektury! Do tej pory nie mogę uwierzyć w swoją literacką ignorancję.

Zanim przejdą do właściwej części recenzji, zaznaczę tylko, że sama opiekuję się nielichą gromadką kotów od 10 lat, więc można uznać mnie za ekspertkę w tej dziedzinie.

Czytając "Kot w domu. Instrukcja obsługi" pomimo mojego doświadczenia, bardzo dużo się nauczyłam, jak również zobaczyłam całą masę analogii do tego, co sama obserwuję na co dzień. Zauważyłam jednak, że na część bardzo istotnych niuansów kociego życia nie zwróciłam wcześniej uwagi lub nie przykładałam należytej wagi. Wiedziałam na przykład, że koty są terytorialne, ale nie przyszło mi do głowy, że „przesuwają” się po mieszkaniu w swoim ściśle wyznaczonym cyklu dobowym! Teraz jednak moje spojrzenie na pewne kocie sprawy stało się bardziej klarowne.

W trakcie lektury zdałam sobie sprawę, jak bardzo podobnie do autorki traktuję swoich czworonogich przyjaciół. Choć się nie znamy, to od razu bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Dzięki temu dalsze czytanie o różnych perypetiach Jej gromadki odbywało się tak, jak bym słuchała opowieści bliskiej mi osoby, której losy nie są mi obojętne.

Śmiałam się często do łez, widząc oczami wyobraźni to, co tak obrazowo i przystępnie było mi serwowane na kolejnych kartkach książki. Nie sposób też nie wspomnieć o humorystycznych ilustracjach Pani Magdaleny Gałęzi, przy których parskałam śmiechem co i rusz.

Nie brakowało też momentów do zadumy i głębszych przemyśleń. Wspomnień Przyjaciół, których kochałam, a już ich nie ma wśród nas. A przynajmniej nie ma ich ciałem. Tu kolejna rzecz, która urzekła mnie, wzruszyła i pozwoliła nieco inaczej spojrzeć na świat. Autorka pisze o swoich zmarłych członkach kociej rodziny jakby wcale nie odeszli. Jakby cały czas gdzieś tam byli, mruczeli. Pozostał też wpływ jaki wywarli na resztę stadka, zapisując się tym samym na zawsze wśród bliskich, w nich samych.

To chyba dobry moment, by serdecznie podziękować autorce, Pani Barbarze Sieradzan za to, że w tak piękny, fachowy i przemyślany sposób wyraziła to, co my wszyscy kociarze czujemy. Że pokazała jak żyjemy i jak piękne jest to życie. Pisząc te słowa łzy napływają mi do oczu, a to nie dobrze, bo siedzę właśnie w miejscu publicznym :) 

Wy którzy kotów nie macie, nie patrzcie na nas jak na dziwaków, brudasów czy wariatów. Nie mówcie, że jak umrzemy to zjedzą nas koty… To przykre i niesprawiedliwe. Przypomina mi się obrazek, który widziałam gdzieś w Internecie. Przedstawia on bramę do Nieba, przed którą siedzą dwa koty i patrzą w przestrzeń. Święty Piotr pyta się ich: „Wy dwaj wiecie, że możecie wejść?” Na co odpowiada jeden z kotów: „Tak, tak wiemy, tylko jeszcze na kogoś czekamy…

Dla kogo jest ta książka? Z całą pewnością dla wszystkich kociarzy. Dla każdego, kto się zastanawia czy warto mieć kota. Dla tych, którzy zwierząt nie mają oraz dla tych, którzy nas nie rozumieją. Dla młodszych i starszych. Słowem dla każdego. Świetnie napisana, ciekawa i refleksyjna książka wspaniale zilustrowana satyrycznymi szkicami "Miłozwierza" :)!

Polecam!

Magdalena Kociara

1 komentarz:

  1. Pani Magdaleno! Ogromnie dziękuję za miłe słowa, tym razem ja wzruszyłam się bardzo. Pani recenzja powiedziała mi wyraźnie, że mój cel został osiągnięty, a była w nim też i pewna misja: przekazanie, że u podstaw relacji z istotami dzielącymi z nami życie (nie tylko ludźmi) leżeć powinien szacunek i tolerancja. Zrozumienie potrzeb i przyzwyczajeń, uwzględnienie indywidualności każdego z nas; również miłość. Cieszy mnie też fakt, że książka sprawdziła się też w sensie poradniczym. Warto ją było napisać, by uradować serce "pokrewnej duszy". To dla mnie przyjemność i zaszczyt. Pozdrawiam Panią, bardzo serdecznie, Droga Przyjaciółko w kociarstwie!
    Barbara Sieradzan

    OdpowiedzUsuń