Książka o kocie, ale inaczej pisana niż ta o Bobie. Tu poznajemy historię z perspektywy kota Salomona, przybywającego na świat zza Tęczowego Mostu. Ma misję i chce ją wypełnić. Uratować kogoś, kogo kocha...
Nie będę zgłębiać się w szczegóły, żeby nie zepsuć nikomu przyjemności. Mimo, że nie jest to odkrywcza historia to przyjemnie czyta się historię, poznając myśli, działania i refleksje małego czarnobiałego kota.
Jest tam też Jessica, kotka, która także na pewno każdemu na myśl przywiedzie jakiegoś znanego mu kota... Dzięki opisom kocich zachowań można też zastanowić się nad sobą i zachowaniami, które być może doprowadzą nas do rozwiązania zachowań naszych kotów...
Książka wzrusza, ale też skłania do refleksji... Nie tylko nad uzdrowicielską mocą kotów, ale także i nad naszymi ludzkimi historiami, wyborami, ścieżkami jakimi biegnie nasze życie, nierzadko z kotem u boku... Wiadomo, że bywa różnie, raz lepiej raz gorzej, a czasem przypałęta się nieszczęście.
Nie jestem wierząca, ale taka wizja kociego nieba bardzo mi się spodobała, bo jak to było w wierszu... Kot wraca w innym futerku do nas? Poza tym to też taka lekka hmmm fantastyka obyczajowa z tymi kocimi mocami opisanymi dość magicznie i anielsko. Kot Bob był zdecydowanie bardziej trzymający mnie przy ziemi.
I szkoda, że tak szybko historia się skończyła, ale Salomon ma dzieci... Czyli kolejne dwie części ida właśnie w czytanie. ;)
Aha, kot Salomon żył naprawdę, ponad 20 lat! I Jessica także, ale 14.
Polecam, lekko się czyta i zapada w pamięć! :)
Drevni Kocurek ^^
Lubię takie kocie historie :). Na razie ugrzęzłam w biografiach, ale wyjdę z tego ciągu, to chętnie sięgnę po Kota Salomona!
OdpowiedzUsuń