Przychodzę dziś z trzecim moim spotkaniem z Martą Kisiel - tym razem jest to powieść Nomen Omen. Z tego, co czytałam książka miała być pojedyncza, ale jednak pojawiły się kolejne części. Zacznijmy jednak od początku. Poznajemy Salkę, która ma brata Niedasia. Akcja zaczyna się najbardziej rozkręcać, gdy wyprowadza się z domu rodzinnego i wynajmuje pokój w starej willi...
Książka wchłania. Jak zobaczyłam, że to jest wznowienie to zastanawiałam się jakim cudem nie dotarła do mnie wcześniej ta fantastyka z zabarwieniem obyczajowym i historycznym. Mieszanka zapowiadającą świetną przygodę i tak właśnie jest! Nie brakuje tu też dość ciężkich historycznych wydarzeń, ale bardzo mi się spodobało nawiązanie do czasów Breslau...
Nie mogę Wam zaspoilerować o co chodzi z panią Bolesną, bo zepsuję Wam elementy zaskoczenia i niespodzianki. Nic a nic nie mogę powiedzieć o szpilkach nici - teraz już spojrzę na nie inaczej... Pomysł Marty Kisiel pod tym kątem mnie pozytywnie zadziwił i zachwycił.
Bardzo spodobało mi się przeplatanie współczesnego Wrocławia i Breslau. Myślę, że jak książkę dorwie osób nastoletnia może ją zainspirować do zainteresowania się historią tego miasta. Autorka nie podaje wszystkiego od razu na tacy, ale razem z bohaterami poznajemy kolejne elementy układanki. Książka jest dzięki temu nieodkładalna i przeczytałam ją w pięć dni. Dosłownie.
A opowiadanie dodane do tego wydania uzupełnia historię i w moim odczuciu potrzebowałam go. A teraz czas na Toń.
Czytajcie Nomen Omen! :) Warto.