Głos zza stosu Fenixów


Jestem i piszę.

Ostatnio w kwestii filmów nie dzieje się kompletnie nic, co było by warte mojej uwagi lub nic tak złego co warte byłoby zmieszania z błotem.
Z resztą dokładnie dzieje się to samo w kwestii książkowej. Tu jednak zwalam winę raczej na moje złe wybory. To oznacza tyle, że nie trafiam z dopasowaniem czytanej pozycji do mojego nastroju. Rytmu w jakim książka zwykle wpasowuje się w nasze codzienne życie.
Dlatego od jakiegoś czasu zadowalam się czytaniem opowiadań. Tu zawsze jest ta szansa, że nawet jak coś nie podejdzie, to szybko się skończy albo wręcz możemy przeskoczyć do kolejnego opowiadania. W ogóle odkryłam, że opowiadania to odrębny świat, w którym wielu pisarzy się specjalizuje.
Wiele historii nie może być długich, bo nie miałyby sensu. Opowiadania za to, choć często pozostawiają niedosyt, to jednak są oj są i dają do myślenia.
Poza tym w natłoku wielu zainteresowań opowiadanie jest takie w sam raz. Przeczytasz jedno i… Jesteś usatysfakcjonowana.
Zawsze uważałam się za miłośniczkę, wielotomowych historii. Najlepiej jak by cykl miał dziesięć tomów po tysiąc stron każdy a autor obiecał, że pracuje nad kolejnymi. :)
Nadal tak mam, ale jak już wspomniałam odkryłam opowiadania i na zasadzie wzajemnego przyciągania się przeciwności zakochałam się w tej formie literackiej.


Co polecam? Ja postanowiłam zbudować sobie o ile to możliwe, kompletną kolekcję „Fenixów”. Czasopisma z opowiadaniami, które ukazywało się szeroko na Polskim rynku w latach dziewięćdziesiątych. Mój tata sporadycznie kupował w tamtych czasach pojedyncze egzemplarze. Teraz do kupienia są na aukcjach po dziesięć, piętnaście sztuk w komplecie. Oczywiście trzeba liczyć się z powtórzeniami, ale ja na przykład, z zyskiem mogę się ich pozbyć dzięki mojemu antykwariatowi.

Taak! Nie wiem, czy wiecie, ale prowadzę antykwariat na Vinted. Zapraszam do odwiedzin! mochabooks. Skupuję i sprzedaję używane książki i czasopisma.

Do tego polecam serdecznie wszelakiej maści antologie. Takie jak np. „Niech żyje Polska HURA!”

I niech was nie odstraszy ani tytuł, ani okładka. Jest to fenomenalny zbiór opowiadań, że wspaniałym wstępniakiem Grzędowicza (must read), który tylko w ogólnej linii tematyczne nawiązuje do Polski. Większość opowiadań mogłaby się dziać gdziekolwiek indziej na świecie i nie miałoby to większego znaczenia.

Niestety z opowiadaniami jest pewien problem. Bardzo ciężko jest je recenzować. Wynika to z tego, że w opowiadaniu czasami ogólne wrażenie stanowi jego esencję i zdradzenie tego w recenzji popsuje odbiór samego utworu. Dlatego znacznie łatwiej jest zrecenzować całą antologię lub jedno wydania magazynu z opowiadaniami takiego jak Fenix.

Dlatego już wkrótce spodziewajcie się nowego działu na blogu dot właśnie opowiadań.

Pozdrawiam serdecznie zza stosu nieprzeczytanych książek,
MochaBooks/Motylek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz