Opowieści podręcznej || No GO


Ostatnio dopadła nas czarna seria… Cokolwiek nie odpalamy do oglądania to jakaś masakra. Albo taka nuda, że walczymy ze snem albo taki gniot, że zastanawiamy się jakim cudem ktoś podjął decyzję o jego dystrybucji. Z punktu widzenia takiego serwisu jak Netflix, to znaczne obniżenie swojej wartości. Zawsze powtarzam, nie ilość a jakość! Przeciętny widz, taki jak na przykład my i tak nie ma szans zobaczyć wszystkiego, nadrobić zaległości i jeszcze być na bieżąco. No way! Człowiek nie dosyć, że ogląda kiedy tylko ma chwilę wolnego czasu, to jeszcze chciało by się coś poczytać, w coś zagrać itp. Obowiązków nie ubywa a jeszcze chciało by się czegoś nowego nauczyć (w moim przypadku C++). Doba ma 24 godziny i za cholerę nie chce się rozciągnąć. Dlatego pytam, dlaczego, udostępniane są bardzo słabe produkcje, dlaczego ktoś nie prowadzi jakieś selekcji by okazać szacunek dla mnie i mojego czasu? Ja nie mówię, są gusta i guściki, w tą materię nie wnikam i nie neguję filmów, które mi się nie podobają, bo nie odpowiada mi tematyka czy konwencja. Mówię tu o złych produkcjach, które powinny zostać natychmiast kasowane. Co więcej, takie podejście Netflixa czy innych tego typu firm sprawia, że tego chłamu powstaje więcej, bo jest rynek zbytu. Tu pojawia się druga strona medalu. Ktoś musiał za powstanie tego zapłacić, ktoś to kupił, i teraz wciska mi to „g” do oglądania….

Nieodmiennie ma się sprawa z serialami, które do bólu są przeciągane, tworząc niesamowite dłużyzny nie do przetrawienia. Ostatnio oglądana przez nas „Podręczna” osiągnęła w tej materii mistrzostwo świata. Każdy kolejny odcinek, to jak by oglądać „Zawód Reporter” raz za razem aż do wyrzygania. Z tym, że ten film jest uznany za dzieło kinematografii a serial to po prostu serial.

Czy to jakiś nowy trend z tym przeciąganiem akcji? Oczywiście mechanizm jest nam znany od dawna, znamy go z telenowel takich jak „Moda na sukces” ale nie był spotykany, albo nie był tak wyraźny we współczesnych serialach. Powstają kolejne sezony, zwykle słabsze od poprzednich ale każdy odcinek zwykle przepełniony był akcją/treścią!

Przyznam szczerze, że „Podręczna” choć poruszająca bardzo ciekawą tematykę alternatywnej rzeczywistości, jest pierwszym serialem, z którym dałam sobie spokój w połowie. Nie wytrzymałam, nie dało się i już. Darmowe dni na Showmax się skończyły, i już nie wrócę do niego ale nie żałuję. Oglądanie tego serialu zaczęło mi sprawiać ból fizyczny, który przerodził się udrękę nie do wytrzymania.

Reasumując, mam naprawdę głęboką nadzieję, że Netflix i koledzy wprowadzą bardziej radykalną selekcję a twórcy będą bardziej kreatywni i zamiast zapełniać czas odcinka śmieciowymi scenami, dadzą w to miejsce interesujący kontent. Tak by wszystkie seriale trzymały poziom „Breaking Bad” czy „Walking Dead” a nie wspomnianej tu „Podręcznej”. Mam też nadzieję, że ściągając mękę na siebie i pisząc recenzje pomagamy Wam i ratujemy od wielu frustracji :D



Niebawem powstanie u nas strefa „No GO” gdzie znajdą się tytuły, które należy omijać szerokim łukiem, a są na tyle beznadziejne, że żadna z nas nie zmusi się do napisania recenzji.

Magdalena Motylowa

Drevnikocurek: Serial jako tako zły nie był, sama wizja ciekawa, ale na początku drugiego sezonu już się poddałam. Zaczęli tak przedłużać, że pierwsze trzy odcinki naprawdę można było zamknąć w jednym, i tak dalej to szło... Z tego, co wiem to serial wykorzystuje sam pomysł z książki, ale gistorię prowadzą twórcy tak, jak im pasuje. Więc serial jest inspirowany na tyle, że po książkę nie będę próbować sięgać - sama wizja świata przerażająca, ale to mi wystarczy.
Nie, nie skończyłam 2 sezonu, poddałam się w momencie, kiedy główna bohaterka zaczęła palić listy innych podręcznych. Styka mi.

1 komentarz:

  1. Ja czytałam książkę i ostatnio zastanawiałam się nad serialem właśnie, ale opinie o nim skutecznie mnie zniechęcają

    OdpowiedzUsuń