AVATAR

Film oglądałyśmy w Manufakturze w Orange IMAX. Jeśli chodzi o rezerwację to nam przepadła, bo trzeba być pół godziny przed czasem, ale to nawet lepiej, bo zamiast czwartego miałyśmy szósty rząd. I okazało się też przy okazji, że promocja Orange "Dwa bilety w cenie jednego" nie dotyczy filmów 3D, niezależnie czy na ekranie IMAX czy Cinema City. Gdy założyłam okulary i zaczął się film wkroczyłyśmy w zupełnie inny świat... (Polecam powiększać zdjęcia.)
Pierwsze minuty filmu poświęciłam na testowanie efektów 3D poprzez zakładanie, zdejmowanie okularów, przybliżanie i oddalanie soczewek, i spoglądałam na ekran pod różnymi kątami. Ech, pomysł z tym 3D jest całkiem niegłupi, choć nie zawsze zauważalny. Najlepiej można by było dostrzec, co było "potraktowane" efektem a co nie, gdyby obejrzało się cały film bez okularów. Swoją drogą zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem zacofana. Byłam święcie przekonana, że dostaniemy takie papierowe okulary z niebieską i czerwoną folijką. Okazało się, że dali nam kosmiczne gogle niemalże narciarskie z szarymi szkiełkami.

Efekt 3D w odpowiednich scenach np. scenie księżycowego pyłku, jest porażający, że aż miało się wrażenie, że sypie się na nas. Natomiast w szybkich scenach walki, pogoni i pościgu efekt nieco rozmywa się poprzez dynamikę. Tak samo w scenach przedstawiających zwykłe postacie rozmawiające w biurze również był słabo widoczny. Ale już przy sprzętach komputerowych w bazie znów można było zachwycać się efektem przestrzeni. I był piorunujący moment, kiedy załoga wyciągana była z komór hibernacyjnych, aż miało się wrażenie, że tuż przed nosem gość wychodzi sobie z komory. Myślę, że warto jest dopłacić te kilka złotych do biletu, aby zobaczyć ten film w pełnej krasie. Na pewno nie opłacałoby się wydać tych pieniędzy na "Dziennik Bridget Jones", gdyby powstały wersje 3D.

Graficy komputerowi w trakcie tworzenia filmu naprawdę dali czadu. Całkowicie w trakcie oglądania zatraca się wrażenie nierealności i cały film sprawia wrażenie jakby został nakręcony zwykłą kamerą bez ingerencji w obraz. Nasze oko przyjmuje bez sprzeciwu wszelkie cuda jakie są nam serwowane w trakcie seansu. Wszystkie elementy dopracowane są w największych szczegółach. Doskonała gra światłocienia, płynność i naturalność wszystkich wszelkich ruchów, sprawiają, że nawet rośliny czy zwierzęta, które w rzeczywistości nie istnieją, oglądało się jak przez okno.

Muzyka zawiera elementy dźwięków Afryki, Azji i Ameryki Południowej. Dobrze buduje klimat i zgrywa się z tym, co widzimy na ekranie. Momentami patetyczna. Zdecydowanie da się wyczuć, że ten sam twórca tworzył muzykę do "Titanica".
Na koniec, a w zasadzie środek, najznakomitsza część - wrażenia estetyczne, fabuła i różne takie kąski. A więc nie zepsujemy Wam zabawy pisząc, iż fabuła oparta jest w dużej mierze na znanej wszystkim fabule "Pocahontas". Daje to prostotę i przewidywalność fabuły, co jednak w żadnym stopniu nie psuje odbioru ani przyjemności oglądania filmu. Ciężko w dzisiejszych czasach trafić na nieprzewidywalny film. Całość zabawy polega na rozkoszowaniu się drobiazgami i delikatnymi smaczkami. Niektóre pomysły, jak specyficzne nawiązywanie Więzi z otaczającym światem są pomysłem, który moim zdaniem jest dość nowatorski.

Do tego dodatkowo pojawiają się tak atrakcyjne elementy, jak chociażby latające jaszczureczki, których twórca inspirował się wirnikiem projektu Leonarda da Vinci. Niektóre pomysły wykorzystane w filmie znaleźć mogliśmy wcześniej w filmach Hayao Miyazaki takich jak "Laputa - zamek w chmurach", "Księżniczka Mononoke" i "Nausicaä z Doliny Wiatru". Znalazłyśmy sporo smaczków i nie będziemy wszystkich zdradzać tym, którzy nie widzieli filmu.
Dodatkowo sposób filmowania plus osprzęt plus sposób działania wojska nasunął mi skojarzenie z oddziałami imperium z "Warhammera 40.000."

Trzeba dodać, że postaci Na'vi to krzyżówka elfów i kotów (tygrysów), żyjących jak indiańskie czy też afrykańskie plemię. Widać też inspiracje kulturą indyjską, chociażby w sposobie malowania twarzy oraz wznoszenia modłów.
Poza skojarzeniem filmu z "Pocahontas" nasunęła mi się myśl o wysyłaniu żołnierzy do Iraku. Którzy są tam też między innymi z powodu złóż ropy naftowej, podobnie ludzie wysłani na Księżyc Pandora po bardzo cenny składnik. Pod przykrywką poprawienia sytuacji wewnętrznej państwa, edukacji, wysłani przez wielką korporację.
Na zakończenie pragniemy wyrazić swój ból odnośnie tego, jak jest w kinach. I pomijam tu już przesolony suchy popcorn z rozgazowaną colą za szesnaście zeta. Ale chodzi mi jak zwykle o zachowanie młodzieży. Gówniarstwo między 12 a 21 rokiem życia powinni być wpuszczani do kina po okazaniu wyników specjalnych badań psychiatrycznych. Nosz cholera jasna, ile można wytrzymać, kiedy w niemym napięciu oszołomiona z zachwytu, a momentami i wzruszona, wpatrując się w ekran, muszę słuchać chichotów i komentarzy jakiś niedorozwiniętych lasek, które przez pomyłkę zamiast na komedię romantyczną trafiły na film, który przerasta ich możliwości pojmowania.

Podobały mi się za to stłumione okrzyki zachwytu dziewczynki w wieku może ośmiu lat, która przeżywała piękno przyrody w równym stopniu co ja.
Wychodząc z kina patrzyłam się trochę zdziwiona, że po oddaniu okularów muszę przejść przez bramki z wykrywaczami. Z jednej strony poczułam się zażenowana, zdając sobie sprawę, że Polska jest jednym z nielicznych krajów, gdzie trzeba to stosować. Z drugiej strony zastanawiałam się, czy aby nie jest to zbytnia ostrożność, bo do cholery po co komu porysowane okulary, które służą tylko i wyłącznie do oglądania filmów w kinie. Przestałam się dziwić w momencie, gdy potem schodząc po schodach usłyszałam jak jeden półdebil drugiemu ćwierćinteligentowi zwierzał się, jak to przewidział to, że będą bramki i pomysłowo zdrapał czujnik w trakcie projekcji, żeby móc sobie zajumać takie klawe okulary. Nosz jakbym miała cegłę w torebce to bym się nie zawahała zdzielić przez łeb.

Zdecydowanie polecamy film, warto go zobaczyć, koniecznie w wersji IMAX 3D. Zdecydowanie jest czymś nowym. I z tego co nam się wydaje to, choć podobne klimaty odnaleźć można w "Gwiezdnych wrotach" to raczej nie powstał podobny film pełnometrażowy. A już na pewno nie wykonany tak genialnie wspaniałą techniką.
Gamewalker Motylek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz