Twój na zawsze

Tutaj zachętą był nie tylko tytuł, ale i opis filmu. Wszystko się zaczyna od sceny, gdzie mała dziewczynka czeka z matką na metro. Bawią się cieszą, a tuż obok przyglądają im się podejrzane typy... Gdy nadjeżdża pociąg podchodzą z bronią i wyrywają torebkę i zegarek... Kobieta szamocze się, nie chcąc oddać obrączki. Wsiadają do metra, ale po chwili otwierają drzwi i zabijają ją...

Pojawia się nastrojowa muzyka, wg mnie genialnie dobrana przez Marcelo Zarvos'a, na peron wchodzi policjant... Mąż i ojciec. Podnosi złotą obrączkę. Bierze córkę na ręce... Wprowadza to nas niezwykle w historię, jaką opowiada film. Historię, która nie będzie dotyczyła tylko dziewczynki będącej świadkiem śmierci własnej matki...

Akcja przenosi się dziesięć lat później... I tu następuje wprowadzenie kolejnej ważnej postaci. Poznajemy Tyler'a. Wrażliwego, zamyślonego dwudziestojednoletniego chłopaka. Idzie on na grób, gdzie czekają jego rodzice oraz siostra... Tutaj poznajemy rodzinę Tyler'a i Caroline. Wpływowego ojca, który ma nietypowy sposób martwienia się i troszczenia o rodzinę. Nieśmiałą, utalentowaną artystycznie, dziewczynkę Caroline i jej matkę, która ułożyła sobie życie z innym partnerem.

Nic nie jest powiedziane wprost... Ważne są obrazy, relacje, słowa... Gesty... Film trzeba oglądać uważnie, nastawiając się na filozoficzne przesłanie, a nie akcję. Robert Pattinson gra melancholijnego, zamyślonego studenta, którego trapią wspomnienia o bracie. Mianowicie brat zabił się przez powieszenie. Nie poznajemy wprost dlaczego... Tyler obwinia o to ojca. I upewnia się w tym obserwując jego stosunek do jego siostry Caroline. Swoje refleksje i myśli zapisuje w zeszycie...

W tym samym czasie na tą samą uczelnię uczęszcza córka policjanta, którego żonę zastrzelili dwaj bandyci na dworcu. Ich ścieżki stykają się, ale nie od razu z bezinteresownym zamiarem Tyler'a... Do poznania Ally, graną przez Emilie de Ravin, pchnie go bowiem chęć zemsty na jej ojcu, który niesprawiedliwie potraktował napadniętych na ulicy mężczyzn. Taylor został wtedy ukarany więzieniem za obrazę policjanta, tylko dlatego, że zwrócił mu uwagę, że aresztuje nie tych, co trzeba...

"Wszystko co robisz w życiu jest bez znaczenia. Ważne jest jednak, abyś coś robił." 

Takimi słowami reżyser wprowadza nas w codzienność ukazaną w filmie... Czy ma rację? Czy to, co pisze w listach Tyler do, nieżywego już, brata Michaela jest faktycznie prawdą o życiu? Jak ta historia się skończy? Czy Tyler pokona demony przyszłości? Czy miłość jest wieczna, tak jak głosi przesłanie na plakacie kinowym?

Wbrew pozorom nie jest to zwyczajne romansidło. Ten film ma wcale niegłupie przesłanie. Allen Coulter w nietypowy i niezwykły sposób pokazuje sposób radzenia sobie z utratą bliskich. Tylor pamięta o bracie cały czas, każdego dnia, pisze do niego listy... Ma wytatuowane jego imię na sercu.

A jak my byśmy się zachowali, gdyby nagle ktoś z naszych bliskich zniknął? Jak zapełnilibyśmy to puste miejsce? Skoro życie jest tak kruche to czy nasze plany mają sens?

Drevni Kocur

1 komentarz:

  1. Ech... Czasem życie potrafi nas ciężko zaskoczyć...
    Fajnie napisana recka, obrazująca to czego można się spodziewać po tym filmie.
    Niewiele filmów zrobiło na mnie takie wrażenie.

    Uprę się jednak przy tłumaczeniu tytułu a nie wymyślaniu nowego zupełnie od czapy!!! "Remember Me" - ang. Oznacza "Pamiętaj Mnie" tudzież ew. w najgorszym wypadku "Pamiętaj o Mnie". A tu, jakiś ciężki debil tłumaczy to "Twój na zawsze" a MONOLITH FILMS SP. Z O.O. aprobuje to. (Widocznie ograniczona odpowiedzialność tyczy się w tym wypadku nie tylko zasad funkcjonowania spółki...) Nijak to się ma do filmu, już nie wspomnę, że we właściwej formie tytuł nabiera dodatkowego znaczenia, wynikającego z fabuły. Idę o zakład, że to ten sam ćwierćinteligent co się uparł na "Wirujący Seks" ("Dirty Dancing"). Co najgorsze, musimy przyjąć to tłumaczenie bo inaczej nikt nie załapie, że to ten film. FilmWeb i inne portale, zgodnie podają debilne tłumaczenie... Może jakiś protest? Wspólna inicjatywa? Pozew zbiorowy? ;D Ratunku! Ja na miejscu twórców filmu zaskarżyłabym ludzi odpowiedzialnych za takie "tłumaczenie" ich pracy. Równie dobrze można było w tytule napisać "Allen Coulter to frajer" i miało by to dokładnie tyle wspólnego z tytułem oryginału co obecne tłumaczenie.
    Proponuję zatem utworzyć inicjatywę miłośników kultury wszelakiej pod hasłem "NIE - radosnej twórczości tłumaczy"! Przypominam, że problem to nie tylko tłumaczenia filmów ale także literatura i gry komputerowe. Choć te ostatnie trzymają się chyba najlepiej.

    Ufff... Wyraziłam swój ból, choć nie zaspokoi to mojej żądzy krwi!
    Zdecydowanie polecam "Remember Me" jako pozycję obowiązkową!

    OdpowiedzUsuń