Szukając Alaski | Looking for Alaska

Chyba ze sto lat nie widziałam żadnego filmu obyczajowego. A już takiego trwającego osiem godzin to nigdy. Co prawda ktoś mógłby się ze mną kłócić, że to przecież serial, ale gdybyśmy wycieli wszystkie intra i outra to okazało by się, że jest to jeden, ośmiogodzinny film. Z resztą niemożliwy do obejrzenia na raz, ale całościowa kompozycja nie skłania do nazwania tego serialem. To długi film pocięty na odcinki podobnej długości. Nic dodać nic ująć. Kiedyś seriale miały swój własny szkielet dla każdego odcinka. Taki Mac Gyver na przykład. Każdy odcinek był klaką poprzedniego, zmieniały się tylko okoliczności. 
Następnie weszły seriale, których kolejne odcinki mogły istnieć same sobie gdyby nie ogólna fabuła, która luźno narzucała ich kolejność. Tu właśnie Polacy pogubili się jak przysłowiowa "Andzia w ogrodzie" i puszczali nam "Alf'a" czy "Cudowne lata" w kolejności losowej. Ach ta ułańska fantazja lat 90'... Co prowadziło do "śmiesznych" sytuacji totalnego rozpierdolu fabularnego. Następnie weszła moda na wielosezonowe tasiemowce, które przetrwały do dziś. Tu oczywiście sławne "Lost" gdzie nawet twórcy pod koniec byli mocno "lost" z fabułą. Takich seriali też nie da się połączyć w całość lub nawet większe grupy. Odcinki nie mają co prawda szkieletu fabularnego, ale mają specyficzną konstrukcję, dla której intro i outro są otwarciem i zamknięciem pewnej sceny. 
Każdy z tych modeli ma oczywiście swoje plusy i minusy natomiast jak bardzo lubię te, które możemy połączyć w jeden spójny film. Jest to dla mnie po prostu dobrze opowiedziana historia i trochę przypomina mi czytanie książki. Mamy czas aby zaprzyjaźnić się z postaciami, poznać je, zobaczyć w różnych sytuacjach. Dokładnie odwrotnie od filmu pełnometrażowego, gdzie pewne rzeczy są przemilczane inne zostają "w domyśle" inne zaś z góry narzucone. Jest też inaczej niż w tasiemowcach, gdzie pewne schematy zachowań stają się już dla nas męczące, twórcy i aktorzy popełniają coraz więcej błędów etc. Przykładowo uwielbiany początkowo Rick z Walking Dead od 6 sezonu zaczyna robić się wkurwiający, by w 8 życzyć mu śmierci i z całego serca popierać działania Negana. :D 
Ale na szczęście Szukając Alaski, to serial - ośmiogodzinny film w odcinkach, który niesamowicie dobrze się ogląda. Peach włączyła go gdy Gomcia sobie radośnie malowała figurki. Zerkam raz, zerkam drugi... Eeee, dobre to. I tak najpierw ukradkiem, później już całkiem legalnie zaczęłam oglądać. Oczywiście jest tu pewna specyfika. Trzeba lubić filmy o młodzieży, szczególnej, amerykańskiej młodzieży. Trzeba lubić choć powiem szczerze, że tutaj chyba sama fabuła wciąga i prowadzi. Zainteresowanie co zrobi dany bohater jak wybrnie z tej czy innej sytuacji. A może po prostu nie widziałam już dawno nic obyczajowego? Może z samej potrzeby obejrzenia czego prostego, a jednak wciągającego wyostrzyło mi apetyt i chęć na oglądanie. 
Historia sama w sobie nie jest jakaś nadzwyczajna, ale sposób jej pokazania, naiwność i niewinność vs winność bohaterów działa oczyszczająco na umysł. 
Ogląda się super i to jest chyba najważniejsze. Troszkę do śmiechu troszkę wzruszająca historia ludzi z innych miejsc i innych światów. Wybuchowa mieszanka charakterów i osobowości uwikłana w różne sytuacje sprawia, że przeskakujemy z odcinaka na odcinek, by dowiedzieć się co się wydarzy dalej i do czego to wszystko prowadzi. 
Jest tu wszystko co tygryski lubią najbardziej. Miłość, zdrada, nienawiść, nieporozumienia, rozczarowania, myślenie roszczeniowe, honor nastolatków, pranki, rozważania intelektualne, fascynacja literaturą. Alkohol, papierosy i sex. 
Ale co w tym filmie jest dla na 30, 40 parolatków? Chyba wspomnienia... :) Nie wszystko, bo to Ameryka, ale pewne rzeczy są uniwersalne i w tym filmie dość ładnie pokazane. Tak, by móc się wczuć i troszkę powspominać. 

Polecam szczególnie na urlopie, bez pośpiechu.

Motylek Magda

1 komentarz:

  1. Ogółem za serialami nie przepadam, lubię tylko takie które się kończą. Trzy sezony to góra (o ile nie mają dużo odcinków) ale najlepiej jeden, żeby był tak jak to pięknie ujęłaś 8 godzinny film. Takie seriale to najczęściej te na podstawie książek. Szukając Alaski też jest na podstawie książki, którą na pewno przeczytam, bo lubię autora :). A potem z pewnością obejrzę serial.

    OdpowiedzUsuń