Kroniki Jaaru Księga luster

  

Do przeczytania Kronik zabierałam się jak pies do jeża. Po pierwsze bałam się, ze będzie to taki Harry Potter w spódnicy. Harrego i jego przygód szczerze nie trawię więc byłą to poważna przeciwność. Z drugiej strony bałam się, że trafię na bajeczkę w stylu Winx. 
Z trzeciej strony bałam się kolejnego zawodu jaki mnie ostatnio często spotyka. Otóż zdarza mi się trafić na książki napisane przez młodych, współczesnych pisarzy, których zdolności pisarskie pozostawiają wiele do życzenia. Nie przeszkadza im to jednak w tworzeniu całych, wielotomowych serii, które reklamowane są jako bestsellery. 

Na całe szczęście dla mnie postanowiłam dać Kronikom szansę, wychodząc z założenia, że jeśli nie sprawdzę, to się nie dowiem. Gdzieś pod skórą czułam, że jeśli odpuszczę sobie ten tytuł, to stracę coś naprawdę wyjątkowego. Teraz już wiem, że powinnam częściej słuchać swojego instynktu, gdyż książka okazałą się strzałem w dziesiątkę!

Kroniki Jaaru to epicka, napisana z rozmachem historia, którą czyta się jednym tchem. 
Pierwsze co mnie urzekło to sposób narracji. Nie wiem czy to zamierzony przez autora zabieg, ale sposób w jaki napisana jest książka przywodzi mi na myśl Japońskie filmy rysunkowe. Zarówno opisy jak i  postacie są jak żywo wyjęte ze stylistyki anime. Od razu więc tak zaczęłam sobie wszystko wyobrażać. Bohaterom powiększyły się oczy i wydłużyły nogi a mimika i emocjonalne reakcje od razu przyjęły typowy dla gatunku styl. Powiem wam szczerze, że niesamowicie zaczęło to wszystko współgrać z tekstem, który czytałam. A tam czytałam, pochłaniałam! Strona za stroną, rozdział za rozdziałem. Niesamowicie wartka akcja, niespodziewane zwroty akcji nie pozwalają się oderwać od lektury. Przysięgam, że złościłam się sama na siebie, że już dawno powinnam iść spać. Następnego dnia w pracy chodziłam na rzęsach i odsypiałam cichaczem przed monitorem. Ale po powrocie do domu popełniałam ten sam błąd i znów czytałam do późna...
Dawno już nie czytałam tak dobrze napisanej książki. Lekkość pióra autora delikatnie i spokojnie wprowadza nas w wielkie i skomplikowane uniwersum, które powstało na potrzeby tej historii. Krok po kroku wartka akcja popycha nas coraz głębiej i głębiej aż zanim się zorientujemy żyjemy i śnimy w tym niesamowitym świecie.

Oczywiście jeśli ktoś zna moje recenzje wie, że jestem często złośliwa, kąśliwa i jeśli mi się coś nie spodoba to nie pozostawiam na tym suchej nitki. Nie tym razem. Jestem urzeczona, oczarowana i zachwycona. Polecam każdemu miłośnikowi fantasy jako lekturę obowiązkową. 

Mam też dla Was jedno zalecenie, taką dobrą radę. Jeśli przekonała Was moja recenzja i postanowicie sięgnąć po Kroniki Jaaru, to zalecam zakupić od razu całą, sześciotomową serię. Ja tak zrobiłam i powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie bym pomiędzy jednym, a drugim tomem musiałabym robić jakąkolwiek przerwę. Ostrzegam nie przerwiecie czytania, dopóki nie dotrzecie do końca. 

Jak dla mnie książka zasługuje na miano "Neverending Story" 21 wieku. 

Magda Motylek

1 komentarz: