Kroki Mordercy

Czegoś takiego potrzebowałam... Historii, która wciągnie mnie bez reszty i wytnie dosłownie z otoczenia! Ale zacznijmy od początku... Poznajemy urywki historii z zeszytu, by później przenieść się do teraźniejszości wydarzeń.

Zagłębiając się w opisaną historię czytelnik sobie zdaję sprawę, że nic nie wydaje się być oczywiste. Nic nie wydaje się być takie, jak mi się początkowo wydawało, kiedy sama próbowałam rozwiązać tę detektywistyczną zagadkę...

Nie róbcie tego - dajcie się po prostu ponieść historii! Ostatnie 1/3 książki przeczytałam w jeden wieczór totalnie wciągnięta w akcję Bergmana. I nie żałowałam później, że spałam tylko 4,5h przed pracą. Warto było! Zakończenie zaskakuje!

Rzadko spotykam się z tak rozbudowaną książką, gdzie jest tyle barwnych postaci - każda ze swoim bagażem i potencjalnym "motywem zbrodni", a jednocześnie nie pogubiłam się w tym wszystkim, mimo co rusz przebiegającego kota...

Poza ciekawymi postaciami można wczuć się w historię tak, że aż miało się ochotę powiedzieć - nie idź tam! Ale... Jesteśmy tylko czytelnikiem i nie możemy nikogo z tej historii ocalić. Dla mnie to niesamowite. Zero przewidywalności - zupełnie inaczej niż w książkach detektywistycznych, które wpadały mi w ręce.

Josef Bergman ma aspirację stać się moim ulubionym po Holmesie detektywem, ale najpierw Stara Szkoła musi wydać wszystkie części tej serii. Wiem, że jest ich 6 i nie mogę się doczekać! Póki co nie zostaje Wam nic innego niż sięgnięcie po pierwszy tom i wypatrywanie kolejnych! (Będzie jedna książka o kotach!)

Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona czeską autorką Michaelą Klevisovą. Przyznam, że próbowałam czytać różne norweskie Lackberg, ale mnie nie porwały. Klevisova mnie porwała, a do tego są tutaj koty... I po co było szukać tam gdzieś daleko, jak tu blisko w Czechach mamy także dobrych pisarzy?

PS. Zerkam sobie inne książki, jakie ma Stara Szkoła w ofercie i sama nie wiem za co się łapać w oczekiwaniu na dalsze detektywistyczne zagadki Josefa Berfmana...

DrevniKocurek 🐿

Opowieści z San Francisco

Czasem wieczorem jak szukam po Netflixie trafię na jakąś perełkę. I tym razem jest to miniserial "Opowieści z San Framcisco". Momentami dość odważne przedstawienie tematu prowadzi nas jednak poprzez różne historie.

Daleko mu do "L Word", ale ma swój klimat i pomysł. Poznajemy historię nieco od końca, jednocześnie ocierając się o współczesny dość odważny świat. W Polsce na pewno o czymś takim można zapomnieć, bo marzyć na próżno.

Między historiami - od problemów z partnerem, po konsekwencje zmiany, a raczej decyzji o tym, by być sobą - w tym całym poszukiwaniu siebie - docieramy do główne, która to wszystko zaczęła.

Nie ukrywam, że nie wszystko mnie przekonuje, ale muszę przyznać bez bicia - nikt nikomu tu krzywdy nie robi, a świat ma wiele odcieni - pewnie wystarczy się wgłębić w każdy temat z osobna, by zrozumieć. Albo postarać się.

Najbardziej jednak uchwyciła mnie historia Anny i dla niej bardzo polecam ten film. Nie chodzi o sam temat - nie będę spoilerować - musicie obejrzeć to sami -, ale o sam wydźwięk tej historii. Ile z nas tak naprawdę żyje swoim wymarzonym życiem? Czy to, co robimy tu i teraz jest tym, do czego dążymy?

Podobnie jak przy innych tego typu filmach czy serialach moje myśli lecą naprzód - dalej, głębiej... Czym jest odwaga życia, jako my sami - wobec takiej odwagi by być sobą i z kimś, kogo się kocha? Znam wiele historii, gdzie ktoś jest z kimś, bo kredyt i dzieci... A miłość?

Bardzo Wam polecam ten serial na jesienne wieczory - jest odważny, ale musi taki być, bo obawiam się, że inaczej by nie dotarło. Jest sporo też ciężkich tematów, o których dzisiaj się nie pamięta, ale żniwo tamtych czasów zebrane... Myślę, że żyją osoby z tamtych czasów do dzisiaj.

Miłego oglądania.

DrevniKocurek

Mój rok relaksu i odpoczynku

Książką zainteresowałam się dzięki promocji jej przez Sztuczne Fiołki na FB. Samej autorki nie kojarzę, ale znalazłam na allegro, że napisała kiedyś wydaną w Polsce książkę. Pewnie z ciekawości zamówię, ale najpierw napiszę kilka słów o tej.

Rok relaksu i dopoczynku zdaje się być podróżą wgłąb siebie, z drugiej strony można ją czytać jak dokument/literaturę faktu, a można też odnieść się do niej jako metaforycznej powieści o nas samych.

Sporo rzeczy, na które zwróciła uwagę bohaterka - zauważyłam też sama. Nie chcę się rozwodzić konkretnie, bo nie chcę spoileorować. Każdy kto sięgnie po te książkę przeczyta coś innego.

Do mnie przemówił sam pomysł - rok relaksu i odpoczynku - przeżycia roku we śnie. Co wydaje mi się niemożliwe, bowiem organizm sam domaga się aktywności... A my sami nie potrafimy funkcjonować w pojedynkę.

Było kilka scen, które wg mnie mogłyby być nie dodane i książka by nic nie staciła, ale cóż - autorka widać chciała coś tym przekazać - niekoniecznie mnie. Ja wzięłam sobie to, co do mnie przemówiło i czas z tą książką nie jest dla mnie stracony.

Wniosła we mnie coś nowego, jakieś nowe spojrzenie na otaczający świat... Światu temu przydałby się taki rok relaksu i odpoczynku, aby obudzić się i zacząć należycie patrzeć na to, co trzeba. Na to, co wręcz woła, by widzieć i słyszeć...

Polecam - pozycja obowiązkowa!

DrevniKocurek

Kot w domu. Instrukcja obsługi



Zacznę od tego, że gatunek książek jakim są wszelkiej maści poradniki to zdecydowanie nie moja bajka. Tak samo z resztą jak biografie czy inne książki „o życiu”. Dlatego, kiedy otrzymałyśmy od Wydawnictwa RM do zrecenzowania "Kot w domu. Instrukcja obsługi" Barbary Sieradzan, to byłam pełna obaw czy podołam i czy w ogóle będę w stanie to przeczytać i napisać choć jedno pochlebne zdanie. Jakie był moje zaskoczenie, gdy wreszcie zasiadłam do lektury! Do tej pory nie mogę uwierzyć w swoją literacką ignorancję.

Zanim przejdą do właściwej części recenzji, zaznaczę tylko, że sama opiekuję się nielichą gromadką kotów od 10 lat, więc można uznać mnie za ekspertkę w tej dziedzinie.

Czytając "Kot w domu. Instrukcja obsługi" pomimo mojego doświadczenia, bardzo dużo się nauczyłam, jak również zobaczyłam całą masę analogii do tego, co sama obserwuję na co dzień. Zauważyłam jednak, że na część bardzo istotnych niuansów kociego życia nie zwróciłam wcześniej uwagi lub nie przykładałam należytej wagi. Wiedziałam na przykład, że koty są terytorialne, ale nie przyszło mi do głowy, że „przesuwają” się po mieszkaniu w swoim ściśle wyznaczonym cyklu dobowym! Teraz jednak moje spojrzenie na pewne kocie sprawy stało się bardziej klarowne.

W trakcie lektury zdałam sobie sprawę, jak bardzo podobnie do autorki traktuję swoich czworonogich przyjaciół. Choć się nie znamy, to od razu bardzo się zaprzyjaźniłyśmy. Dzięki temu dalsze czytanie o różnych perypetiach Jej gromadki odbywało się tak, jak bym słuchała opowieści bliskiej mi osoby, której losy nie są mi obojętne.

Śmiałam się często do łez, widząc oczami wyobraźni to, co tak obrazowo i przystępnie było mi serwowane na kolejnych kartkach książki. Nie sposób też nie wspomnieć o humorystycznych ilustracjach Pani Magdaleny Gałęzi, przy których parskałam śmiechem co i rusz.

Nie brakowało też momentów do zadumy i głębszych przemyśleń. Wspomnień Przyjaciół, których kochałam, a już ich nie ma wśród nas. A przynajmniej nie ma ich ciałem. Tu kolejna rzecz, która urzekła mnie, wzruszyła i pozwoliła nieco inaczej spojrzeć na świat. Autorka pisze o swoich zmarłych członkach kociej rodziny jakby wcale nie odeszli. Jakby cały czas gdzieś tam byli, mruczeli. Pozostał też wpływ jaki wywarli na resztę stadka, zapisując się tym samym na zawsze wśród bliskich, w nich samych.

To chyba dobry moment, by serdecznie podziękować autorce, Pani Barbarze Sieradzan za to, że w tak piękny, fachowy i przemyślany sposób wyraziła to, co my wszyscy kociarze czujemy. Że pokazała jak żyjemy i jak piękne jest to życie. Pisząc te słowa łzy napływają mi do oczu, a to nie dobrze, bo siedzę właśnie w miejscu publicznym :) 

Wy którzy kotów nie macie, nie patrzcie na nas jak na dziwaków, brudasów czy wariatów. Nie mówcie, że jak umrzemy to zjedzą nas koty… To przykre i niesprawiedliwe. Przypomina mi się obrazek, który widziałam gdzieś w Internecie. Przedstawia on bramę do Nieba, przed którą siedzą dwa koty i patrzą w przestrzeń. Święty Piotr pyta się ich: „Wy dwaj wiecie, że możecie wejść?” Na co odpowiada jeden z kotów: „Tak, tak wiemy, tylko jeszcze na kogoś czekamy…

Dla kogo jest ta książka? Z całą pewnością dla wszystkich kociarzy. Dla każdego, kto się zastanawia czy warto mieć kota. Dla tych, którzy zwierząt nie mają oraz dla tych, którzy nas nie rozumieją. Dla młodszych i starszych. Słowem dla każdego. Świetnie napisana, ciekawa i refleksyjna książka wspaniale zilustrowana satyrycznymi szkicami "Miłozwierza" :)!

Polecam!

Magdalena Kociara

Nie Kończąca Się Historia


Dokładnie to wydanie mam widoczne na zdjęciu po lewej. Jaka to była przygoda sięgnąć po tę książkę raz jeszcze po jakoś ponad 15 latach...

Historię tę powinien każdy znać, a jak nie to powiem tylko, że jest o chłopcu, który odkrywa swoją książkę. Czytając ją przenosi się do krainy Fantazjany... I co dalej? A to już trzeba przczytać, ale nie obejrzeć - owszem film z Noah Hathaway jest genialny, ale to zaledwie urywek tej historii.

To, co ważniejsze znajduje się dużo dalej, po tym jak już imię zostanie wypowiedziane. Mimo upływu lat powrót do tej opowieści był przyjemny i myślę, że tym razem zwróciłam uwagę na nieco inne historie, a może inaczej do nich podeszłam?

Samo czytanie tej książki jest ogromną przygodą! Ile tam różnych wydarzeń i postaci! Aż chce się tam wracać wciąż i wciąż i przeżyć wszystko na nowo, ale pewnie w każdym wieku zupełnie inaczej... Ciekawe jak ja odbiorę za kolejne 15 lat?

Wydawałoby się prostym językiem napisana historia, a pobudza wiele emocji - postacie spotykane tutaj symbolizują co innego, każdy tęskni za czymś innym, z czymś innym na problem, czy też, w czym innym potrzebuje pomocy - nie chcę robić spoilerów.

Dla mnie jest to historia wielowymiarowa - ona mi w czasach nastoletnich natchnęła pragnienie napisać swoją historię. Tą pierwszą szczenięcą to nawet mi tata oprawił w pracy i dorobił okładkę. Ale tej, nie powiem, że dorosłej, ale tej mojej właściwej historii nie ma w druku. Może jest nią życie?

Książka jest moim zdaniem nie z tej ziemi - Michael Ende stworzył coś niesamowitego i niepowtarzalnego. Historia, która sięga naszych własnych lęków i marzeń. Skłaniająca do refleksji... Czy aby na pewno czynimy to, czego pragniemy? I czy to jest droga do szczęścia?

Ja na to pytanie nie odpowiem - to trzeba przeczytać samemu, nocami z latarką pod kołdrą...

Drevni Kocurek

Labirynt duchów

Cykl ten zaczęłam czytać ponad rok temu, kiedy jeszcze leczyłam nieodżałowanego Amberka z zapalenia nerek. Ostatni tom był dla mnie zdecydowanie najcięższy ze wszystkich. Jednocześnie się dużo działo - wszystko łączy się w całość i wszystko się wyjaśnia - to też chciałam już w końcu dobrnąć do końca, by poznać zakończenie, a właściwie początek tej historii...

Fajnie było powrócić do bohaterów wszystkich trzech poprzednich tomów. Nie podzielam zdania, że można je dowolnie czytać. Moim zdaniem powinno się czytać tak, jak były wydawane zaczynając od Cienia Wiatru i kończyć na Labiryncie. Wszystkie cztery tomy.

Teraz gdy wydostałam się z tego mrocznego świata ostatniego tomu mogę powiedzieć: To jest genialne! To, co zrobił na koniec autor powala pomysłem - książka matrioszka, ale nieco z labiryntem między poziomami. Ostatnie części ostatniego tomu mnie rozwaliły. :)

Więcej nie zdradzę, bo to trzeba przeczytać samemu i poznać tych wszystkich bohaterów. W ostatnim tomie dostajemy ich więcej, ale wszystko ładnie łączy się w całość i wszystko się wyjaśnia. Nie czuję niedosytu i czuję, że to jest koniec historii. Choć widzę, że autor małą furtkę zostawił to mam nadzieję, że nie będzie już mieszał. Może jednak zacznie inna przygodę?

"Opowieść nie ma początku ani końca, ma tylko prowadzące do niej drzwi. Opowieść to niekończący się labirynt słów, obrazów i duchów przywołanych po to, żeby wyjawić nam ukrytą prawdę o nas samych. Opowieść to w ostatecznym rozrachunku rozmowa tego, kto ją pisze, z tym, kto ją czyta, ale narrator może powiedzieć tylko tyle, na ile pozwoli mu warsztat, a czytelnik wyczytać tylko tyle, ile sam ma zapisane w duszy."

Bardzo polecam Wam tę serię, a także inne książki autora :)
Na pewno przeczytanie tej serii zostanie we mnie na długi czas nim sięgnę po coś nowego...

Drevni Kocurek ^^ 

Oragne Is The New Black - finał

Coś się skończyło właśnie... Nadszedł ten dzień i Netflix wypuścił calutki ostatni sezon Oragne Is The New Black. Cały weekend byłam w tym serialu, przeniosłam się tam wręcz. I cóż mogę powiedzieć?

Nie będę spoilerować, bo każdy powinien obejrzeć sobie sam finał. JA mogę tylko powiedzieć, że jest to bardzo dobry serial, choć komediowy momentami to dający do myślenia.

Wiele wątków tu poruszonych nawet jeśli tak lekko, moim zdaniem, nie bez powodu są wspomniane czy też zarysowane. Sporo dotyczy współczesnego świata, nie tylko tego za kratami...

Koniec tego serialu zakończył też jakiś etap - żyło się historiami dziewczyn, a także wiele z nich wniosło do mojej codzienności nieco zmian. Inaczej patrzy się na pewne rzeczy, ale nie tylko te od strony politycznej / feministycznej, ale czysto życiowej.

Nie wiem, czy wybaczę twórcom potraktowania wątku Rudej, ale też i w pewien sposób rozumiem poprowadzenie wątku Morello. Decyzje Piper doskonale zostały podsumowane z okresu całego serialu, a niektóre wątki zostały rozwinięte. Wdzięczna też jestem za pokazanie kilku bohaterek z pierwszych sezonów w ostatnim odcinku...

Ciężko teraz będzie żyć bez czekania na kolejny sezon, ale w sumie, co mogli wymyślić innego? Moim zdaniem serial został dopełniony i dokończony dobrze. Miewał odcinki, gdzie było mniej akcji, ale takie momenty też są potrzebne. Serial za całokształt uważam za genialny i polecam!

Koniecznie trzeba poznać historie tych kobiet!

Drevni Kocurek ^^