Wspomnienia Sherlocka Holmesa

Skończyłam dzisiaj kolejny tomik o słynnym detektywie. Muszę powiedzieć, ze bardzo zaskoczyła mnie różnorodność spraw tu przedstawionych. Nie wszystkie dotyczyły jakiś ciężkich morderstw.

Pojawiają się nowe osoby i wątki... Poznajemy brata Sherlocka, a także jego pierwszą sprawę, a na sam koniec pojawia sie długo wyczekiwany Moriarty! Pięć części czytałam, czekając, a to akurat tutaj w ostatnim epizodzie...

Muszę przyznać, że zakończenie tego tomiku nie zaskoczyło mnie, bo widziałam serial, a poza tym są kolejne tomiki, a szczególnie kolejny ma tytuł Powrót, wiec... Może ci pierwsi czytelnicy za nim plakali :)

Ale przede mną jeszcze trzy tomy. A ten polecam! Bardzo przyjemnie sie czytało, no i poznajemy trochę rodziny i przeszłości Sherlocka. I lekkie pomyłki... ;)

Miłego czytania!

DrevniKocurek

Przygody Sherlocka Holmesa

Witajcie w ten senny wieczór!

Właśnie skończyłam czytać kolejny tom o Sherlocku Holmesie! Tym razem były to Przygody Sherlocka HOLMESA" czyli zbiór 12 opowiadań autorstwa Watsona. Ja czytałam ją jako piąty tom, ale wiem, że są różne wersje kolejności czytania tego cyklu.

To, gdzie zaznaczone to już przeczytałam (bo ja najpierw czytałam Studium, Znak, Psa i Dolinę). Nie wiem, czy ta kolejność jest właściwa, ale okaże się pewnie w "praniu". No i kiedyś słyszałam, że ten tom jest lekturą szkolną... Cóż, widać mnie ominęło. I mam wątpliwości, co do kolejności ostatnich dwóch pozycji, ale w razie co to zaznaczę.
Na przykład taka kolejność:

Studium w Szkarłacie 1887(powieść) ✔️ 
Znak czterech 1890(powieść)✔️ 
Przygody Sherlocka Holmesa 1892(zbiór opowiadań)✔️ 
Wspomnienia 1894(dzienniki) 
Sherlocka Holmesa (zbiór opowiadań) ✔️
Powrót Sherlocka Holmesa 1905(zbiór opowiadań)
Pies Baskervill'ów 1902(powieść) ✔️ 
Dolina strachu 1915(powieść) ✔️ 
Księga przypadków Sherlocka Holmesa 1927(zbiór opowiadań)
Ostatni (pożegnalny) ukłon 1917(zbiór opowiadań)

Jest to dość wygodniejsza forma niż powieści, bo sprawy są rozłożone w 12 opowiadań i każde dotyczy innej. Są czasem nawiązania do powieści (dlatego trzeba je znać przed tym tomem moim zdaniem), ale dla samej treści to chyba wielkiego znaczenia nie ma. Wygodnie się czyta jedno opowiadanie przed snem, więc nie zasypiamy w połowie sprawy i nie musimy się męczyć do kolejnej wolnej chwili, by poznać dalszy ciąg. No chyba, że ciekawi nas kolejna sprawa!

Opowiadania opisują przygody już po małżeństwie Watsona. Są fajne wzmianki, jak Watson usprawiedliwia sam siebie albo się przed żoną - widać, że uwielbiał pracować z Sherlockiem. A także Sherlock co rusz "pytał" go, czy zechce mu towarzyszyć. Widać tu wzajemna przyjaźń...

Pojawia się też słynna Irena Adler! To jej sprawą zaczyna się książka... Każdy przypadek jest inny i nawet czasami zastanawiałam się, jak on dojdzie do rozwiązania, ale... Cóż, bywa bardzo zaskakująco. Nie wszystkie sprawy dotyczą morderstw, więc spokojnie. Jedne opowiadania są bardziej mroczne, a drugie mniej wciągające, ale wcale nie oznacza to, że Sherlock nie wykazuje się w nich swoimi zdolnościami.

Książka wciąga od pierwszych stron i nadaje się na takie pachnące jesienią dni, jak dzisiejszy u mnie - chmurno, szaro, buro... No i na pewno będziecie się świetnie bawić, czytając jak dziwi się Watson, jak u licha, on to wszystko wydedukował?! :)

Polecam więc zasiąść w fotelu i sięgnąć po cykl Sherlocka Holmesa! :)
A ja lecę po Wspomnienia... 

(polecam wydanie FK Olejsiuk z tymi okładkami, bowiem jedną część można nabyć za symbolicznego piątaka, a treść ta sama, co w drogich serialowych seriach)

drevnikocurek

GRIMM

Hej, hej!
Właśnie obejrzałam ostatni odcinek ostatniego sezonu! Ochłonęłam już nieco mimo upału, więc postanowiłam Wam trochę napisać o tym serialu. (Choć z drugiej strony nie wiem: jak teraz żyć?)

Szczerze powiem, że sceptycznie oglądałam pierwsze odcinki, a zaczęłam bo skończył mi się Once Upon a Time, a Netflix polecił Grimma, jako, że podobny... Odcinek po odcinku i się wciągnęłam, jak w bagno, i ciężko było nie obejrzeć choć odcinka... A czasem i do późna oglądałam, nie żałując na drugi dzień w pracy nic a nic, bo przecież sporo było przede mną, a serial pokochałam.

Powiem Wam po 6 sezonach, co to była za przygoda! Aż szkoda, że się skończyła, ale z drugiej strony moim zdaniem twórcy dobrze wybrnęli ze wszystkiego i ciągnięcie na siłę też nie byłoby dobre... Lepsze to niż urwanie wątku nagle w połowie ot tak, bo stacja rezygnuje z serialu.

Poznajemy Nicka, który jest tytułowym bohaterem i poznajemy Monroe, którego na pewno każdy z Was polubi! Serial ma wiele smaczków i nawiązań, a także sporo ciekawych spraw dla detektywów do specjalnych zadań... Oglądając pierwsze części nie macie pojęcia, jak bardzo się ta historia rozwinie i rozgałęzi...

I takie właśnie seriale uwielbiam, a do tego tyle historii, fantastyki i grozy... Będzie mi tego brakowało, a Wam polecam się zapoznać - warto! To są zupełnie inne baśnie niż Wam czytano w dzieciństwie... Ale nie będę Wam spoilerować, powiem:
Genialny serial baśń dla dorosłych (...13+)!
Sio, przed ekran i oglądać!

DrevniKocurek

Cargo / Ładunek


UWAGA! Film bez happyendu!
UWAGA 2! Recenzja dla dresów i blachar bo będą spojlery!
Przyznacie chyba, że taki napis na plakacie czy pudełku sprawiłby, ze łykalibyście film jak pelikany?

Właśnie, po miesiącach wylewania na siebie hektolitrów filmowych pomyj, kiedy trafi się na niebywałą perełkę, to aż ściska w gardle z radości, a słone łzy szczęścia płyną zwartym potokiem po gorących od wypieków policzkach. Ha! ;)

Tak było właśnie z tym filmem, choć przyznać muszę, że nie perełką on jest lecz diamentem!
O włos brakowało, żebym sobie odpuściła. Z resztą wielokrotnie go pomijałam, przedkładając wieprze przed perły. (znów te perły? wtf?).

Netflix niestety czasami ma bardzo lakoniczne, by nie powiedzieć nieprzystające opisy filmów. Ale główną przyczyna mojej, przyznaję karygodnej opieszałości było…. Dziecko! Nie no, nie moje tym razem a filmowe. Dokładnie to, które miało nakręcać fabułę. Dałam się uwikłać w stereotypowy schemat myślenia. Że jak dziecko, to musi być grzecznie, bez przegięć i z happyendem? Gówno prawda! Ten film pokazuje, że tak naprawdę dziecko bardzo małe jak i drugie trochę starsze, mogą być bohaterami bardzo hardcorowych filmów pełnych przemocy, okrucieństw i koszmarnych scen, od których mrozi krew w żyłach nawet zaprawionych w bojach, filmowych wyjadaczy. No dobrze, może troszkę przesadzam. Ale film w żadnym wypadku nie jest cenzurowany czy ugrzeczniony.

Motywem przewodnim jest śmierć, samobójstwa, zombie, nieunikniona klęska, zagłada ludzkości, dewiacje, choroby psychiczne i…. opieka nad rocznym, słodkim i niewinnym dzidziusiem. Fuckin awsome!

I o to chodzi! Kurde, nie okłamujmy się. Każdy szanujący się kino-maniak jest jak narkoman. Potrzeba coraz większej dawki by osiągnąć zadowalające efekty. Ktokolwiek ekscytuje się jeszcze oglądając kolejne, bezkrwawe przygody agenta 007, niech zginie zaraz w męczarniach. ;)

Jeśli jeszcze nie siedzicie przed ekranami, to strasznie się wam dziwię. Plusem Netflixa jest to, że może robić takie filmy jakie chce, bez oglądania się na to czy film będzie akceptowany przez telewizje czy krytykę. Dla nich liczy się widzowie płacący abonament. Niestety dla tych, którzy Netflixa nie posiadają, film jest nieosiągalny lub nie wiedzą o jego istnieniu. Więc popularność poza platformą jest znikoma.

Ale wracając do omawianego filmu. Drugą rzeczą, która mnie odciągnęła od filmu był sam tytuł. Ładunek, lub jako woli Cargo nijak nie oddaje tego o czym jest ten film. Z resztą o adekwatności tytułów pisałam już w poprzedniej recenzji. Tutaj niestety nie oddaje on ducha filmu. Cargo kojarzy nam się transportem drogowym, kolejowym czy morskim (może to trochę moje zboczenie zawodowe). Dodatkowo mnie kojarzy się z serią miernych filmów, w których jakiś koleś ma przewieźć paczkę z punktu a do punktu b, gdzie po drodze wszyscy starają się go zabić. Miało to co najmniej trzy części i miała właśnie bardzo podobnie brzmiący tytuł. 


Na zakończenie dodam też, że całości dopełnia rewelacyjna gra aktorska jednego z moich ulubionych aktorów ostatnich lat: Martin Freeman. Ciekawe czy zgodziłby się zagrać w ekranizacji Half Life, Doktora Gordona Freemana? ;)

No dobra… Krążę tak wokół tematu, ponieważ jak zwykle niech cę wam tak naprawdę zdradzać fabuły. Chciałabym na przykład dodać coś o zrytej psychice starszej dziewczynki, ale myślę, że mogłoby to popsuć przyjemność z oglądania, a tego bym naprawdę nie chciała. Te recenzje mają przecież zachęcać, narobić wam ochoty na oglądanie, lub skutecznie ustrzec Was przed ewidentnym gniotem. Nie jestem jak Pani Beata Klaps, która nawet jak zachęca to zniechęca ;).

Sio! Przed ekrany! Oglądać Cargo na Netflix! A jak już się naoglądacie, to wracajcie tu po kolejną dawkę filmów, gier i książek.

BTW: Netflix mógłby coś odpalić za ewidentne robienie im reklamy :D Może darmowe konto? Tylko sugeruję.

BTW 2: Ciekawe kiedy jakieś wydawnictwo podeśle coś do recenzji? Myślę, że Kredziarz wyszedł całkiem nieźle. Czekamy na propozycje!

Motylek Magda

Marina

Dzień dobry, dzień dobry! Pół nocy nie spałam, bo musiałam to skończyć czytać, a jak skończyłam to chęć na sen rozpłynęła się we mgle...

"Marina" to czwarta książka Zafóna i powiem, że chyba najbardziej przerażająca ze wszystkich poprzednich, jakie czytałam. Nie nazwałabym tego literaturą młodzieżową, no chyba, że ktoś jest taki odważny. Mi nie wiem, czy nie będą się śniły koszmary.

I fakt, "Marina" ze wszystkich czterech podoba mi się najbardziej ze względu na wątek obok tego horrorystycznego. Choć nieco może się wydawać smutno i przygnębiająco momentami to warto poznać tę historię...

Bohaterem jest Óskar i Marina, a także przemyka tam kot zwany Kafką. Pierwszy raz widzę, że autor wprowadza zwierzaka jako towarzysza jednego z bohaterów. Poza tym jest też polubiony przeze mnie bardzo ojciec Mariny.

Nie będę się wdawać w szczegóły, bo nie chodzi o to, by spoilerować. Książka trzyma w napięciu do samego końca. Jak już zaczęła się akcja trudno było przerwać czytanie, aby choć chwilę się zdrzemnąć...

Żeby nie powiedzieć Wam za wiele dodam tylko, że bardzo polecam!

Przede mną teraz cztery grube tomy zdobywane co jakiś czas na charytatywnych aukcjach dla zwierząt. W końcu po półtora roku sięgnę po "Cień wiatru".

Odezwę się! :)

DrevniKocurek

Kiss me first


Zasadniczo myślałam sporo o adekwatności tytułów w stosunku do treści zawartych w filmach.
Szczerze powiem, że „Kiss me first” mocno przesunął granicę w stronę jej braku. Ale to nie jest jedyny mankament z jakim przyjdzie nam się zmierzyć w związku z tym filmem.

Otóż, prawdą objawioną staje się fakt, że gry komputerowe pokroju „Second Life” są uzależniające. Poważnie? Przyciągają osoby z problemami. Srsly? I po ostatnie... Przyciągają złych ludzi, którzy chcą to wykorzystać. Och wow! O mamy całą fabułę filmu.

Dodatkowo wpienia mnie niemiłosiernie, jak za film o grach biorą się ludzie, którzy nigdy, żadnej gry komputerowej na oczy nie wiedzieli. I to żadnej, i jestem tego zajebiście pewna. Ba! Nawet graficy, którzy robili animację nie widzieli żadnej gry. Choć w tym przypadku mogło być też tak, że dostali tak mało kasy, że było im kompletnie wszystko jedno, co? po co? i dlaczego? Robią. I w to jestem w stanie uwierzyć.

Jeśli jednak, jesteśmy w stanie przymknąć na to oczy. (Ja wiem, że ciężko oj wiem...) to film, a w zasadzie mini serial całkiem sympatycznie się ogląda. Efekty „in game” są całkiem znośne pod względem estetycznym. Choć jak wspomniałam nie przypominają środowiska typowego dla gier. Nawet w przyszłości, gry nie będą TAK wyglądać. A tu kolejna ciekawostka. Otóż nie mam pojęcia z jakiej paki i w ogóle JAK!?? twórcy umieścili reali gry w przeszłości i teraźniejszości??? No kurde! Gra o której mowa w serialu została stworzona w 2011 roku! Cały czar pryska. I nie, nie ma szans abyście uświadczyli jakiekolwiek przesłanki, że to alternatywna rzeczywistość czy inny świat. Serial jest mocno osadzony w naszym świecie i jest to nam często przypominane.

Dlatego więc tak ciężko przełknąć fakt, że opowiada nam historię zmyśloną, która nigdy się nie wydarzyła, bo my wiemy, że nie. 
Czy zachęcam do oglądania? I tak i nie. To jedna z tych produkcji, która nieźle się zaczyna i wciąga widza. A jak już wciągnie, to się ogląda do końca, pomimo coraz większego bagażu wtop, błędów, niedociągnięć etc.

Z braku laku można wciągnąć w jeden wieczór.

Magdalena Gamewalker 

Światła września

Hej! Właśnie skończyłam czytać trzecią książkę Zafòna i muszę przyznać, że podobała mi się najbardziej! Widać jak autor rozwija i ulepsza swoja twórczość tworząc co rusz to lepszą i bardziej fascynującą historię!

Niesamowite jak akcja potrafiła mnie wciągnąć tak, że pół książki czytałam w niewygodnej pozycji z samej niechęci przerwania lektury choć na chwilę. Po prostu torpeda. I nadal mówię, że to nie jest młodzieżowa seria. Ja bym sie bała zasnąć!

Bohaterem sa oczywiście nastolatki, ale co to ma za znaczenie? Są też i dorośli ze swoja mroczną tajemnicą... Historia jest niesamowita i siły z jakimi przyszło się dzieciakom zmierzyć przerosły moje oczekiwania. Aż się boję, co czeka mnie w Marinie. Tutaj był moment, że włosy mi się jeżyły na głowie!

Po chwili postanowiłam Wam jednak nieco zdradzić historii: Jest tajemniczy dom, tajemnicza wysepka z latarnia, historia miłości ale i grozy... A w tym wszystkim piękna sceneria mechanicznych zabawek, pierwszej miłości oraz mrocznej przeszłości i niezwykła odwaga... Ciemna siła... Nic wiecej Wam nie powiem! Trzeba to przeczytać i już!

Polecam Wam bardzo czytać w kolejności tę trylogię tak, jak opisałam Wam ją ja: Książę cieni, Pałac północy i Światła września. Miłej lektury, a ja lecę szukać na półce "do przeczytania" Marinę czwartą książkę Zafóna.

Pocztą idzie do mnie kolejna książka autora kupiona na kocim bazarze za grosze. Polecam Wam takie wsparcie kotów, a i swoje zapełnienie biblioteczki.

Miłego czytania Wam życzę!

DrevniKocurek 🐿