Sherlock Holmes, Studium w szkarłacie

Długo się przekonywałam, by przeczytać książkę. Moze dlatego, że bałam się, iż ten Sherlock zostanie przesłonięty przez tego z serialu. Myliłam się jednak!

Taki sam jest w książce jak i w serialu. Zabawna momentami, a sam Sherlock jak dziecko się cieszy tak samo jak w filmie. Dzięki serialowi można sobie wyobrażać Watsona i Sherlocka takimi, jakimi stworzył ich reżyser. Bowiem w książce niektóre rzeczy są inne.

Ta historia Studium w szkarłacie jest pierwszym tytułem serii, kupionym jedynie za 6.50. Nie znam.sie na tłumaczeniach - to jest pani z nazwiskiem połączonym z "Łozińska". Jak ktoś zna sie na tym, że jest lepsze czy coś - proszę pisać.

Mi osobiście czyta się dobrze. Drugą część pochłonęłam w jeden wieczór. I czekam na chwilę spokoju, aby sięgnąć po kolejną. Starałam się nadążyć za Sherlockiem, ale.widać nie jestem tak dobra. Kompletnie się zdziwiłam rozwiązaniem zagadki.

Bardzo ciekawa jak dla mnie i idealna na jesienne wieczory.
Nie dajcie sie naciągnąć na drogie wydanie czarne z zarysami Benedicta, grającego Sherlocka w serialu. To ten sam tłumacz, a cena chora.

Polecam!

DK

Stranger Things

Historie z nastolatkami i dziećmi, zawsze kojarzą mi się z produkcjami skierowanymi właśnie do tej grupy odbiorców. Kilka razy przekonałam się, że osobie dorosłej nie tyle nie wypada, co po prostu nie powinna sięgać po tego typu produkcje. Głównie dla własnego zdrowia psychicznego, i spokoju nerwów. Kto, nawet bardzo otwarty i elastyczny, jest w stanie oglądać „Zmierzch”? Nie da się, to nie przejdzie. Wyjątkiem są chyba filmy typu „Grupa amerykańskich nastolatków jedzie do małej chatki w lesie...”. To działa dokładnie odwrotnie. Z lubością można patrzeć jak giną jeden po drugim i ani fabuła ani głupota głównych postaci na wtedy nie przeszkadzają ;)

Są jednak takie pozycje, które sprawiają nam wiele radości. Nam 30 paro i 40 latkom. Są to filmy, które pokazują świat, z naszego dzieciństwa i młodości. Lata 80’ i 90’. Gry na automatach, wczesne RPG z kartami postaci i figurkami… Ech…

Co ciekawe, ze względu na ówczesną sytuację polityczną, rzeczy, które my mieliśmy w latach 90’ w USA, były popularne 10 lat wcześniej. Do nas spłynęły ich przestarzałe technologie i patenty, które łykaliśmy jak ciepłe bułeczki. Z perspektywy patrząc, to wyszło całkiem nieźle, gdyż teraz patrząc na taki „Stranger Things” nie czujemy się jak byśmy oglądali film science-fiction. Mamy swoisty powrót do przeszłości. Oczywiście feel może być różny w zależności jak zostało nam to zaserwowane. Na szczęście omawiany tu film robi swoją robotę. W ogóle od samej czołówki aż po muzykę wiemy, że film jest stworzony właśnie po to, by dać nam retro wrażenia.

Całą historia jest bardzo mroczna. Trzyma w napięciu jak książki Kinga lub Lovecrafta. Z czego ten pierwszy nadaje styl i jak twierdzi Drevni, głównego potwora. Drugi natomiast ujawnia się w mroczności, napięciu i dawkowania grozy. Szczególnie to odczujemy w drugim sezonie. Szczególnie, że to co się ukazuje naszym oczom w pierwszych odcinkach od razu przywodzi na myśl Mrocznych Przedwiecznych. Historia opowiadana jest bardzo dobrze a dawkowanie fabuły w odcinkach jest płynne i spójne bez zbędnego przeciągania i tworzenia odcinków o niczym. Bohaterowie są doskonale dobrani i fantastycznie odgrywają swoje role.

Gdyby ktoś powiedział mi, że film powstał w latach 80’ to zapewne bym w to uwierzyła. To, że został nakręcony współcześnie zdradzają nam jakość obrazu HD oraz efekty specjalne, które swoją drogą są bardzo dobre. A właśnie o efektach, z jednej strony ciekawym zabiegiem byłoby zobaczyć gumowe potwory i efekty jakie robiło się kiedyś. Z drugiej jednak strony, poczuć klimat dawnych lat z realistycznymi efektami daje nam coś nowego, co ciężko jest mi zdefiniować ale… To naprawdę buduje rewelacyjny klimat.

Teraz przyszedł moment by polecić Wam ten serial. Oczywiście nie jest on dla każdego. Tak jak mówię największy fun będą mieli moi rówieśnicy, choć 6 lat młodsza Drevni, zdaje się być również fanką tego serialu. Co ciekawe Max, kiedy zobaczył kilka scen zapytał - „Czy w tym filmie jet krew? Bo jak nie, to bardzo mi się podoba”. Doceniam jego gust, i to, że wcale nie uważa, że wszystko co dla dorosłych to fajne. Wielu filmów czy gier, które może zobaczyć sam nie chce bo uważa, że jest za mały.

Wracając jednak do tematu. Polecam każdemu spróbować. Moim zdaniem rewelacja! Liczę na kolejne sezony a tymczasem zmykam do oglądania kolejnych odcinków!

PS Devni: Potwór to nikt inny jak Długaśnik z Historii Lisley Kinga :)


MM

Life


Pamiętacie jak całkiem niedawno pisałam o nowej odsłonie „Obcego”? W tamtej recenzji napisałam, że powstało wiele filmów bazujących na pierwotnej idei grozy zawartej w pierwszych częściach Obcego? Pisałam, że nie należy bać się powrotu do korzeni, bo to nadal chwytliwy temat. I jak się okazał miałam rację.

Całkiem niedawno powstał film „Life”, który dokładnie, choć nie idealnie (ale mnie ciężko dogodzić) właśnie bazuje na pomyśle walki z obcą istotą w klaustrofobicznych korytarzach statku kosmicznego. I co? I właściwie tutaj powinnam zakończyć recenzję, gdyż nie ma tam nic więcej. Ale czy musi być? Pewnie że nie! 

Film trzyma w napięciu w zasadzie od pierwszych scen, doskonale budowana jest atmosfera, która prowadzi nas od chwili eksperymentu naukowego aż po koszmarną rzeź. Na koniec dostajemy miłą dla wytrawnych kinomanów wisienkę na torcie w postaci happyendu, które jak wiecie uwielbiam w takich filmach…

W zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Dobra gra aktorska pozwala cieszyć się filmem bez uczucia większego zmęczenia. Fabuła jak najbardziej wciągająca choć oczywiście przewidywalna. Ale nie o to chodzi w tego typu produkcjach, by fabułą miała powalać na kolana. Wręcz przeciwnie. Mamy się spodziewać tego co ma się wydarzyć a twórcy będą nam podsuwać różne zaskakujące smaczki, łamiące linię schematycznego myślenia. Bardzo dobry zabieg wręcz niezbędny.

W swojej klasie gatunkowej jak najbardziej film godny polecenia. 
Dobry, wręcz idealny na jesienne, deszczowe wieczory.

MotylekMagda

Once Upon A Time, Ostateczna Bitwa

W końcu ten szósty sezon dotarł do mnie :)

Powiem Wam, że miałam cały wachlarz emocji przy tym sezonie, od zaskoczeń poprzez wzruszenia, ale też i takie nieco przymrużone spojrzenie... Pojawiło się tu kilka fajnych rozwiązań składających wszystko w całość, które mi się podobały!

Nie wiem na ile jest logiczna ciągłość wątków i czy się twórcy nie poplątali... Nie śledziłam tego, ja się miałam przy tym bawić i wzruszać jak dziecko... Ale dobra, to jest doskonała bajka dla dorosłych, momentami naiwna, ale taka ma być! Ma nam dawać wiarę w niemożliwe, że dobro zawsze zwycięża, że można jakoś złą passę przemienić na naszą korzyść itd.

Tak ma być, i nie wiem, czy to ostatni sezon, ale nawet jeśli to powiem Wam, że podróż z tym serialem, aktorami i bohaterami była wspaniała. Nawet jeśli coś np wolałabym, aby inaczej się potoczyło, to ładuje widza pozytywnymi emocjami na maxa! :)

Sporo się cieszyłam, płakałam razem z nimi, niepokoiłam i czekałam na dalszy ciąg. A nieraz ciężko było dożyć do kolejnego sezonu! I takiego serialu potrzebowałam! Totalnie mnie wycinał z rzeczywistości i na pewno będę do tego tęsknić... :) A jak będzie dalszy ciąg to chętnie obejrzę, ale domyślam się, że to już nie będzie to samo.

Ale przecież można odpalić Netflix i sobie wszystko przypomnieć, prawda?
POLECAM! Naprawdę to nie jest zmarnowany czas! :)

drevnikocurek

Na pokuszenie

O jezu, co to miało być...

Może i znani aktorzy, ale litości! Poza pięknymi strojami, sukniami, widokami, wystrojem domu itd, itd, to ja zasypiałam i cierpliwie czekałam na koniec. Który był niestety dość przewidywalny, a sam film zbyt płytki.

Jedna na coś liczyła, druga zerkała, a trzecia rozmawiała, a reszta... Oj szkoda pisać. Jak ktoś lubi takie filmy to życzę zdrowia psychicznego. Poza przyjemnością oglądania znanych mi aktorek to jakoś mnie ten film nie porwał.

Jak dla mnie nuda, i ciągnęło się dłużej niż faktycznie trwało...