Obcy Przymierze


 Któż nie zna tej niesamowitej historii? Ta kultowa seria przez długi czas utrzymywała bardzo przyzwoity poziom. Pierwsze trzy części, łykało się jak świeże bułeczki. Z resztą, Alien stał się tematem wielu gier jak również stał się natchnieniem do powstania wielu filmów w podobnym klimacie. Jednak jak każda seria, choć ma moim zdaniem jeszcze pewien potencjał, w końcu stała się pożywką dla nieudolnych reżyserzyn… Dlaczego piszę o potencjale? Choć nie grałam, to ponoć najnowsza gra Alien jest całkiem niezła. Wraca do korzeni klimatu klaustrofobicznych pomieszczeń statku kosmicznego. No i właśnie chyba tu jest pogrzebany pies. Zbyt często twórcy kina boją się wrócić po latach do tego co było. Boją się oskarżenia o wtórność lub o porównywanie do „starej” części. Zgadzam się, że jest to nieco ryzykowne posunięcie, ale o ile fajniej by się oglądało taką produkcję, niż to, co nam wysmażyli na ekranach twórcy najnowszej części. Mimo mojej sympatii i przychylności do większości pozycji z Alien w tytule (i nie tylko, bo jak wiemy są wyjątki) nie jestem w stanie wyrazić ani jednej pozytywnej opinii o tym filmie. Już nawet gran na NES do Lgn miała w sobie więcej uroku i klimatu :D

Nawet nie chce mi się wchodzić w szczegóły tej miernej i rozczarowującej fabuły, by się z niej ponabijać. Jedno zdanie na koniec. Nie oglądajcie! Miejcie nieco szacunku dla samych siebie i nie oglądajcie. Nawet jak nie będzie nic innego, to idźcie spać. Ale na miłość nie włączajcie tej totalnej szmiry!
Motyl

Syn kota Salomona - który naprawia życie ludzi

Takie mam wrażenie, że im dalsza część tym ciekawsza! Ale z kolei w każdej dzieje się coś innego, coś nowego...

Nie wiem, czy autorka planuje więcej książek, ale ta miała premierę rok temu, więc mam nadzieję, że może jednak coś tam powstaje tylko wydawnictwa o tym milczą...

Podobnie jak w poprzednich książkach jest tu nieco fantastyki społecznej i magii kociej, ale też są poruszone nowe tematy żył energetycznych etc wyczuwanych przez koty.

Tego, że koty leczą nie kwestionuję, bo na pewno wyczuwają różne rzeczy, więcej niż nam się wydaje...

Przyjemnie się czytało tę część i podobnie, jak w "Córce Kota Salomona..." więcej się działo niż w pierwszej części o samym Kocie Salomonie. Ale też i akcja tu jakby była w miarę szybka...

Ciężko porównywać te części między sobą, ale wszystkie trzy stanowią bardzo poczytny zestaw. Na pewno przyjemny i wzruszający na jesienne wieczory.

Polecam nie tylko kociarzom! ;)
drevnikocurek

Córka kota Salomona - kotka, która leczy serca

Kiedy sięgnęłam po drugą część cyklu o kocie Salomonie, nie spodziewałam się, że będzie - w moim odczuciu - nieco lepsza od samego kota Salomona (recenzowany wcześniej).

Nie wiem, czy to zasługa samej akcji, ale bardzo mnie wciągnęła i przeczytałam ją w trzy wieczory. Oczywiście na końcu płacząc... Nie wiem, czy wybaczę autorce takie zakończenie, mimo nieco pocieszenia później.

Nie jestem wierząca, ale bardzo podoba mi się taki drugi świat pupili za Tęczowym Mostem opisany przez autorkę tej serii. Lubię myśleć, że tam gdzieś właśnie po świetlistych łąkach biega mój piesek Falkor, i że dołączą (niestety nie da się tego uniknąć...) kiedyś do niego także nasze koty.

Niby nie powinno się myśleć o śmierci, bo tak nam wpojono, ale... To jest część życia i nie powinno być tabu. Podobnie jak i inne tematy poruszone w książce - dzieci zajmujące się swoim rodzicem, bo piętnaście lat to nadal jest jednak dziecko...

I na tym skończę, bo zdradzę jeszcze fabułę... ;)
Dodam, że polecam i dobrze jest czasami przeczytać taką nieco fantastykę społeczną zwierzęcoludzką...
I popłakać.

DK