Guild Wars 2 (okiem Drevniego)

Nie wiem, nie znam się, ale... Chciałabym coś powiedzieć, bo od dwóch dni jestem w innym świecie (z umiarem wiadomo). A to wszystko za sprawą drugiego mieszkańca lokum...

Meg tak nachodzi co jakiś czas... (- też tak macie gracze?) ...że szuka czegoś do pogrania online. Nie wiemy, czy to tęsknota za World of Warcraft czy za czymś, w co się siądzie czasem wieczorem, kiedy koty i dzieci śpią i można pograć, powalczyć, pozdobywać...

No i traf sprawił, że pobrałyśmy Guild Wars 2. Można za darmo, więc narzekając na to, jak drogie prepaidy ma WoW zrobiłyśmy postacie. Padło na Nord'ów. Pewnie też trochę dlatego, że czekamy na dalszy ciąg Gry o Tron? No w każdym razie ta gra okazała się póki co całkiem fajna. Nie spodziewałam się, bałam się tych kiczowatych znaków zapytania (w jakiejś online'ówce mi je Meg pokazała, a i panienka biegnąc tak machała tyłkiem, że albo siku jej się chce albo co gorszego), bałam się jakiś mikropłatności, tak jak w Rifcie itd...

Ale WarCraft mnie zraził garnizonami, muszę to przyznać, nie pisałam nawet o tym oddzielnie, bo po prostu mi opadły uszy. Tęskno czasem za Druidem i za tamtym klimatem... Lecz Dreanor mam wrażenie, że tylko po to został stworzony - garnizony i udziwnienia. Owszem gra ewoluuje, zmienia się, ale w pewnym momencie, kiedy są dwa gracze w rodzinie i macie wizję odświeżania prepaida na zmianę (jeden miesiąc Meg, drugi ja) i liczyć, że to jest minimum 100 zł... No to ludzie... Nawet mnie samej byłoby szkoda płacić co dwa miesiące, jak mam grać sama... A mimo wszystko podświadomie ta igła, że opłacone,a  nie mam czasu kiedy siąść... No zmarnowana kasa po prostu.

Widać gracz też musi czasami ewoluuować i z pewnych rzeczy zrezygnować być może czasowo. Może zmądrzeją i zrobią free. Ale wróćmy do Guild Wars 2. Tutaj jest całkiem ładny klimat, owszem nie jest komiksowy jak tam - jest realistyczny, grafika na wysokim poziomie (widać te cienie na zdjęciu? a wcale nie mam najnowszej karty graficznej) - ale może te dwie gry nie da się porównywać? Konkurencją dla Guild Wars 2 podobno jest Elder Scroll Online - widziałam na filmiku, gówno. Jak już popatrzeć na ten pasek u góry z tymi znaczkami to się słabo robi. No niestety do WarCrafta przyzwyczajona jestem i chciałam podobne sterowanie. Że nie ma Druidów, to wybrałam sobie postać ze zwierzaczkiem, zaczęłam od wilka, ale już mam kruka i niedźwiedzia... A piszę to ja 13 lvl. I mam nadzieję, że kolejny wpis zrobiony przez Meg powie Wam więcej. Ja póki co jestem zadowolona. Te same komendy na czacie działają, i spać można w karczmie itd...

Myślimy nad standardem do wykupienia, ale oczywiście nie na ich stronie. Tylko jak coś może na zajączka wielkanocnego? ;) Na necie jest taniej niż 45 euro - czy warto? Czy lepiej pozostać przy darmowym graniu?

Przynajmniej jednorazowo się płaci i w czasie możemy sobie się dogadać, bo Meg chce tą nową klasę. Niestety Blizzardzie - to już nie są czasy na płacenie abonamentów za gry. Uważam, że wiele lat minęło i jest czas, by dostosować się do rzeczywistości. A tokeny sprawy nie załatwiają, bo gra ma być przyjemnością, a nie farmieniem złota po to by kolejny miesiąc znów kołować złoto, aby móc to robić znów za miesiąc...

Tu poczułam się wolna. Nie napotkałam na nic, za co każą mi płacić. Jakaś czarna skrzynka z kluczem za kamienie? Najwyżej będzie leżała w banku albo ja wywalę. Nie daję się już zmanipulować, ani też nie mam ochoty za nic płacić. Tutaj biegam, trafię na obszar z questem? Fajnie, robię, odbieram nagrodę, nie muszę szukać znaku zapytania, żeby odebrać i wziąć następne zadanie. I to jest akurat wygodne, że aż fajne. Gracze chyba się też starzeją z czasem i odechciewa im się biegać między taką ilością światów jaka napotkała WarCrafta?

Mówię to ja, level 13: Polecam, zapraszam, mi się (póki co) podoba! :)

drevnikocurek

Once Upon a Time, Dark Swan

 Nadszedł ten długo wyczekiwany pięty sezon, pierwsza część za mną... No i cóż mogę powiedzieć? Na początku podchodziłam sceptycznie, bo jakoś tak ten Artur mi od początku nie pasował, ale potem wszystko układa się w całość...

Najważniejsze, że powróciło kilka fajnych, i pojawiło się kilka fajnych postaci. Merida jak wymarzona, lepsza niż ta z bajki dla dzieci, ale i wątek z ważnym przesłaniem. Powróciła tuz przed chwilą też Mulan, ciekawa jestem jak to się potoczy.

Ogólnie twórcy jak zwykle dbają o szczegóły i o klimat, mniej jest biegania w sukniach, ale też się pojawia. Tym razem także przemieszczamy się między światami - Camelotem i StoryBrook.

Najbardziej wątek skupia się na Emmie i jej tajemnicy. Razem z bohaterami próbojemy się dowiedzieć co się stało, dlaczego tak jest, jak do tego doszło... Momentami można było się czuć jak detektyw... Byłam zszokowana pewnie tak samo jak sami bohaterowie...

 Najwięcej wzruszenia uzyskał u mnie wątek Meridy i cieszę się, że pozostaje ona na drugą połowę sezonu szóstego. Mulan także. Jakaś odmiana. Oraz... Kto nie widział, niech nie czyta, wraca nasz ulubiony Rumplestiskin. Ale zawiodłam się trochę tym jak innych wyrolował. Uwierzyłam w jego przemianę...

Chyba na tym polega też tajemnica tego serialu, ludzie zapominają o baśniach i ważnych przekazywanych przez nie prawdach, które są żywe, istnieją i można je zaobserwować je wokół nas. Według mnie Once Upon a Time powinien oglądać każdy dorosły, który zapomniał te prawdy...

Cóż, teraz czekają nas Zaświaty. Oby było równie przyjemnie oglądać. :)