Neverwinter

Pamiętacie Neverwinter? Grę, która była dla mnie bezpośrednią kontynuacją Baldur's Gate, w trzyde. Pamiętam, jak bogatszy kolega kupił sobie za 150 PLN. Tylko on miał sprzęt, który mógł to pociągnąć. Wszyscy siedzieliśmy z wypiekami i patrzyliśmy jak gra.

Jeśli myślicie, że mmo Neverwinter jest kontynuacją/remake/remaster świetnego Neverwinter Night's to jesteście w błędzie! W żadnym calu nie jest!

Początki są obiecujące. Przedstawienie efektów graficznych daje nam ciekawe wrażenie odległej przestrzeni. Czarodziejka zaczyna z magicznym pociskiem. Sterowanie jest całkiem wygodne. Kojarzycie Pawła? Przeuprzejmego strażnika, który wita was w świecie gry? Tak, dokładnie tego, któremu nawet praworządna postać w pewnym momencie mówi "Zamknij się!" ? Ma tutaj swój odpowiednik. Na tym jednak wszelkie podobieństwa się kończą.

Szukanie mrocznego, dusznego klimatu ulic Neverwinter? Zapomnijcie!
Tu wszystko jest słodkie i kolorowe. Liczycie na system oparty na D&D? Ten nawet nie jest podobny...

Gra jest fatalna pod każdym względem. Prowadzi za rączkę, nie ma klimatu, system jest z dupy. Masakra.
Nie rozumiem czemu powstają takie pozycje? Przecież wiadomo, że każdy kto ma pojęcie o RPG, będzie szukał w tej grze D&D!

W tej grze nie znajdzie dla siebie nic nie tylko fan D&D, ale każdy miłośnik MMO czy inny gracz...
Radzę omijać szerokim łukiem...

Talisha vel Magda Gamewalker

The Last Days on Mars

Zombie na Marsie!

Fabułą znana. Grupa ludzi ma odlecieć z Marsa, po zakończonej misji. Jednak pewne zatajone znalezisko, dzieli załogę na tych co chcą wracać i na tych co chcą zostać.
Szybko jednak okazuje się, że w bardzo krótkim czasie już wszyscy, bardzo chcą wrócić, tylko nie mają jak :D

Film mógłby równie dobrze opowiadać o grupie archeologów na Ziemi ale powiedzmy, że Mars jest bardziej na czasie.
Do tego na czasie są Zombie. Więc mamy mix. Tylko że to Zombie to nie jakieś tam Szwędacze… To po prostu super silne, super sprytne i nastawione na totalną eksterminację człowieka, bakterie!

Och co to się nie działo!

A jak już skończyło się dziać…. Onli łan men surwajw! Ale też tak nie do końca. :D

Flim jest dobrym, oldskulowym Sci-Fi Action Horror. Można obejrzeć, nie ma większych zgrzytów z tego co pamiętam. Dobry do puszczenia w tle w trakcie spotkania towarzyskiego. Nie ma co patrzeć. Lepiej sobie pogadać. A jak rozmowa się nie klei, to można komentować film ^^

Motylek Gamewalker

EVE Online

Jak to jest, że tak bardzo pociąga nas kosmos?
Człowiek ma jednak gen odkrywcy i badacza. Potrzebę eksploracji wypitą z mlekiem matki…

„Space, the final frontier” – Chciało by się zacytować.

Ale musimy też mieć świadomość, że dla nas, może jeszcze dla naszych dzieci, misje w stylu Star Trek będą tylko marzeniami… Myślę, że ludzkość w końcu zajmie się podbojem kosmosu. Nasze nieśmiałe kroki teraz, przerodzą się w coś Epickiego.

Ale nawet jeśli jakimś cudem zobaczymy start pierwszego takiego statku, nie zobaczymy już jego powrotu. Nie wspomnę o tym, że szanse na udział w takiej wyprawie nie mamy co liczyć.
No nic jeszcze nie my. Ale przecież możemy sobie zafundować namiastkę takiej przygody.
Gdzie?
Grając w Hard SF - EVE Online!

Jest to Kosmiczny SandBox z mocno rozwiniętą ekonomią, w całości generowaną przez wewnętrzny rynek, czyli samych graczy. Polityką, która ma wpływ na losy całego, wielkiego świata EVE. Olbrzymia ilość statków, olbrzymie wyposażenie, uzbrojenie, typy rodzaje…
Wiecie co? Ja się nawet nie podejmuję opisywać tej gry.

To trzeba zobaczyć, wziąć udział w 21 dniowym Trialu (dostępnym przez ten link: https://secure.eveonline.com/trial/?invc=fa95568e-6106-4053-a6eb-3b67201dbd90&action=buddy ).
Wylecieć swoją pierwszą fregatą w przestrzeń. Poczuć ogrom wszechświata, niesamowite wielkości planet, gigantyczne odległości. Wyobraźcie sobie, że planeta to arbuz. Stacja przy niej, to groszek zielony a my, to ziarnko pyłu.
Ale warpując od niej w stronę Star Gate lub na pasek asteroid, widzimy jak kurczy się i znika w ułamku sekundy….

EVE to gra, w której naprawdę możemy się wczuć w jej klimat. Gra w której w zasadzie możemy być sobą, bo nie wymaga ona od nas zaangażowania naszych RPGowych szarych komórek. RPG tam się po prostu dzieje samo z siebie. To jakby drugie życie w kosmosie. Całkowicie powiązane z naszym normalnym. Co prawda mamy awatara, fabułę, całą otoczkę itp. Ale sama rozgrywka dzieje się na poziomie nas samych. Naszych decyzji pomyłek, zdolności umiejętności czy wiedzy.

Pozycja godna polecenia dla każdego, kto kocha kosmos, uwielbia rozbudowane, do granic realizmu SandBox mmo, kto ma dość spokoju, chęci otwartości by przyswoić podstawy, a potem uczyć się dalej i dalej gry. Dla miłośników PVP i PVE, badaczy, biznesmenów, ekonomów, graczy giełdowych itp.itd. Ale przede wszystkim dla ludzi dojrzałych szukających czegoś więcej, lubiących wysublimowane rozrywki.

Polecam i daję 5 łapek w górę!

Magda Gamewalker

Hours

Coś niezwykłego... Mężczyzna zostaje w opuszczonym szpitalu ze swoim dzieckiem podłączonym do respiratora. Walczy o przetrwanie swoje i swojego dziecka... Czekanie i przetrwanie przeplecione wspomnieniami początków związku i różnych sytuacji z życia...

Powiem szczerze, że pomysł filmu niezwykły. Mimo kilku jakiś tam szczegółów to pięknie ukazana historia. Uprzedzam wymagających, że to jest raczej taki hmmm lekki film z momentami survivalu i delikatnej grozy.

Jak to ktoś napisał w komentarzy Śliczny film ;) i taki jest w istocie.
Polecam!

Drevni Kocur

U niej w domu

Bardzo ciekawy nowy film twórcy "8 Kobiet" i "Basenu" (8 kobiet widziałam, tego drugiego nie). Wciągnął mnie od pierwszej chwili!

Nauczyciel dostaje od swojego ucznia fragment powieści, która go bardzo intryguje... Postanawia go pokierować w nauce pisarstwa, ale też przy okazji dowiedzieć się dalszego ciągu historii... W oczekiwanie na dalszy ciąg wciąga się także jego żona.

Zaczyna się tutaj pełna napięcia opowieść. Uczeń chodzi do swojego kolegi do domu uczyć go matematyki, przy okazji wchodzi w jego życie, które opisuje w swojej powieści... Zostaje z nauczycielem po lekcjach by wprowadzać go w dalszy ciąg...

Rzeczywistość i fikcja się przeplata, a może jest jednym i tym samym? To trzeba obejrzeć! :)

No więcej wam zdradzić nie mogę.
Polecam bardzo!!!

Drevni Kocur

Dróżnik

Ciepły kameralny film. Nie mogę go nie polecić. :)

Znaleziony przypadkowo, obejrzany za sprawą głównego aktora... Peter Dinklage. I nie zawiodłam się ani przez minutę filmu. Ciepły i niezwykły film. Bardzo trafny na jesienny wieczór przy herbacie i herbatnikach. :)

Poznajemy Fin'a, który przyjeżdża do spokojnego miasteczka. Stroniący od ludzi i skupiony na swojej pasji Fin spotka na swojej drodze zupełnie coś innego niż się spodziewał po zamieszkaniu na opuszczonej stacji.

Obowiązkowa pozycja dla lubiących mądre filmy. :)

Drevni Kocur

Atonement

Niełatwy film... I niełatwy temat.

W filmie widzimy oczami dziewczynki o bujnej wyobraźni jak i prawdziwe wersje wydarzeń. Film pokazuje jak łatwo niedomówienia i złe postrzeganie może zniszczyć komuś życie.

Poza tym film o miłości w jakże pięknie ukazanych scenach. Artystyczność tego filmu w kilku scenach i ujęciach naprawdę potrafi zachwycić i poruszyć.

Pokazany jest ból dwojga ludzi zranionych przez trzecią osobę, która ponoć też czuje się winna... Ale miłość odnajduje się. Widać sobie przeznaczona mimo przeciwności losu. A sama winna... Chce odpokutować. Pojawia się w ich życiu z zamiarem wyjaśnienia.

Sceny wojny, życia w przepychu, a także szpitali w trakcie wojny... To wszystko przeplata się między wspomnieniami z czasów zanim doszło do tragedii i zmian w ich życiu. Do tego piękna Keira Knightley...

Co to było i co będzie? Czy można zacząć wspólne życie po zaledwie jednym wieczorze sprzed lat? Zobaczcie sami. :)
Polecam na długi wieczór.

Drevni Kocur

Ginger & Rosa

Dobry film. Nie jakiś genialny, ale dobry. Na pewno wart obejrzenia.

Poznajemy dwie nastolatki, których przyjaźń zostaje wystawiona na próbę. Kłopoty rodzinne przeplatają się z filozoficznymi rozważaniami o wolności pokoju i groźbie wiszącej wojny.

Sporo tu metaforyczności i nieco filozoficznego spojrzenia... Dlatego ten film uważam za wart polecenia. Nawet tymi kilkoma zdaniami. :)

Idealny na spokojny jesienny wieczór.

Drevni Kocur

World War Z

Zupełnie nowe spojrzenie na atak zombie.
Zupełnie inne niż do tej pory widziałam.
Bardzo dobrze spojrzenie moim zdaniem.

Mimo uwielbienia do The Walking Dead to World War Z jest po prostu inaczej przedstawionym światem. Zombie zarażają tylko silne osobniki, jak typowy nowy gatunek nie wybierają słabych czy bliskich śmierci. Bo po co? Żeby przyniosły im klęskę?

"Stwierdzenie, że drapieżnik wybiera słabych sprawdza się w przyrodzie - jesteś słaby to Cię zeżrę w końcu i tak padniesz za jakiś czas, ale nie w tym przypadku." (RockyOne, filmweb)

Tu Zombie mają jakąś podstawową inteligencję, a nie lecą bezmyślnie za mięsem gdzie tylko je poczują. Te minimum właśnie sprawia, że jest luka, która może pomóc je pokonać. Jak? To już musicie zobaczyć film.

Ja dodam tylko, że osobiście mi sama możliwość takiego uchronienia się od takiej plagi odpowiada, ale jest ryzykowna jednocześnie... Ale zawsze lepiej zginąć od samego siebie niż zostać rozerwanym przez takie coś i zamienionym w potwora.

No, ale. Przyjemnie się patrzy na Brad'a Pitta i Mireille Enos (The Killing). Film trzyma w napięciu od samego początku do końca. :)

Polecam! ;)

Drevni Kocur

13


Pechowa? Dla niektórych na pewno!
W Stanach Zjednoczonych brakuje pokoi, których kolejny nr to 13. Słyszałam też o brakujących piętrach.
Dla niektórych może się jednak okazać bardzo szczęśliwa.
Film uczy nas, by być ostrożnymi I nie kupować kota w worku. Nie sięgać gdzieś, gdzie świadomie, nie chcielibyśmy się znaleźć.
Film pokazuje nam, że nie warto kusić losu. Nasze problemy, które mogą wydawać się na chwilę obecną tragiczne I nie do przeskoczenia, po paru błędnych decyzjach mogą okazać się błahe względem tego, co sami sobie zgotowaliśmy.

Film pokazuje do czego zdolni są ludzie gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze. Hazard, ryzyko.
Do czego zdolni są desperaci I bogacze.
Możemy zobaczyć jak bawi się mroczna strona świata.


Realizacja z początku odrzuca. Ma się wrażenie, że ogląda się jakiegoś gniota. Ale z postępem fabuły człowiek zaczyna rozumieć dlaczego jest taka a nie inna konwencja. Wszystko zaczyna ze sobą współgrać.

Film jest Groteskową makabreską której finał wcale nie jest oczywisty. Ale o tym przekonacie się sami oglądając tą nietuzinkową produkcję.

Magda Gamewalker

American Horror Story

Jedyny horrorowaty przerażający serial po The Walking Dead i znanym każdemu Archiwum X czy Lost'ach. Tak samo go lubię, jak pozostałe seriale, ale jest zupełnie inny. Niby horror, ale dużo tu psychologii o ludzkiej ciemnej stronie. I dużo dużo napięcia w każdym odcinku.

Najpierw to, co widać. Piękne stroje, charakteryzacje, scenografia w wiktoriańskim stylu... Wszystko piękne i dopracowane. Moje oczy są po prostu pieszczone takimi detalami. Szczególnie gdy szło klimaty z dyniami czy wspomnieniami pierwszych mieszkańców. No po prostu twórcy stanęli na wysokości zadania.

Tak, bowiem chodzi tu o przeklęty dom. Nie jakieś dziwactwa na nieznanych wyspach czy zombie. Tu są duchy i przeklęty dom. Oraz każdy nowy jego mieszkaniec. Z pozoru nic nadzwyczajnego, ale to tylko pozory. Niesamowite wydarzenia, zwroty akcji, nieco przerażające fakty, które ujawniają się z każdym odcinkiem...

Nie jest to typowy horror. To jest taka hmm mieszanka psychologicznego thrillera z horrorem i dramatem... Nie da się tego jednoznacznie określić...


Ale niewątpliwie jest genialny! :)
Polecam! :)

Drevni Kocur

Hannibal

Kolejny mój ulubiony serial po The Menstalist.

Mamy do czynienia z wrażliwym mężczyzną Will'em Graham'em. Nadwrażliwym do tego stopnia, że może wejść on w umysł mordercy i myśleć jak on. Jest on w związku ze swoim przekleństwem pod opieką doktora Hannibal'a Lecter'a.

W każdym odcinku jest nowa zbrodnia. Co jest bardzo wciągające i trzymające w napięciu. Szczególnie Will Graham skłania mnie ku temu serialowi ze swoją niesamowitą osobowością i zdolnościami. Wizje zbrodni są przelecione jego wspomnieniami z przeszłości... Musi on się zmierzyć ze swoim umysłem i umiejętnie wykorzystać swój talent. Podobnie jak Mentalista.

Lecter za to uderza swoim wręcz nadzwyczajnym opanowaniem. Dlatego też taka gra Lectera odpowiada mi bardziej. Nie wiem dlaczego, ale jakoś przemawia do mnie w serialu. Męczyłabym się chyba trochę widząc przez tak długie serie miłego staruszka Hopkins'a. Jest on fajny, lubię go, ale w filmach, seansach na góra dwie godziny.

Jako ciekawostka powiem, iż wyczytałam, że rady co do kreowania postaci Mikkelsen dostał od samego Anthony'ego Hopkins'a! :)

Polecam! (ale nie przy jedzeniu)

Drevni Kocur

Revolution

Chwytliwy pomysł, tytuł... A że polubiłam takie różne poawaryjne i postapokaliptyczne seriale to dałam temu serialowi szansę. Na kombinowane jest nieźle, ale też i nie jakoś nadzwyczajnie.

Pierwsze kilka odcinków oglądałam z wielkim wow dla pomysłu i wydarzeń. Trzymało w napięciu i było całkiem, całkiem... Do czasu. Czas, kiedy okazało się, że hmmm nieco gówniara ma tam główną rolę.

I nadal mówię, dobrze zrobione, pomysłowe... Ale chyba bardziej nakierowane na młodzież. Odważna dziewczyna, ratowanie brata, tajemnice rodzinne, kilku świrniętych silnych kolesi ustawionych na wysokich szczeblach Milicji.

Ale nieco przewidywalnie jest, niezbyt górnolotnie. Dlatego też jest to dobry pod kątem samego pomysłu braku prądu na świecie, lecz dość lekki i nieskomplikowany. Człowiek obserwuje akcję z każdej strony i czeka kiedy się to jakoś spotka i rozwiąże.

Polecam dla niewymagających. :)

Magda Gamewalker

Noc oczyszczenia

Wczorajszy film powalił mnie na kolana. Rzadko to się zdarza. A im więcej filmów widziałam, im jestem starsza, tym mniej jest takich momentów.

Tym razem film „Noc oczyszczenia”, obudził we mnie dawne uczucie. Uczucie, które po raz pierwszy pojawiło się u mnie po przeczytaniu książki „Wielki Marsz” Kinga. 
Ktokolwiek czytał ten już zapewne wie o co mi chodzi. Dla pozostałych, jest dalsza część niniejszego tekstu. 

W filmie chodzi o to, że po latach kryzysu i skrajnej biedy w USA, do władzy doszli Błogosławieni Ojcowie Założyciele. Wymyślili oni Czystkę. Jedną noc w roku gdzie można robić wszystko. Wyżyć się za wszystkie czasy zabijać, mordować, katować…. Wszystko jest bezkarne. Z TV i radia słychać komunikaty zachęcające do udziału. Wielka propaganda. 

Część osób jednak woli chować się w bezpiecznych domach, pełnych alarmów, zasuwanych, metalowych kurtyn itp. Tam czują się bezpieczni. Ale czy na pewno? O tym przekonacie się, oglądając film. 
Szokująca makabreska w przejaskrawiony sposób pokazująca mentalność stereotypowego Amerykanina. Obraz świata, gdzie celebruje się morderstwo i podchodzi do niego w iście świąteczny sposób. Tak jak w „Wielkim Marszu” pokazane było jak daleko można się posunąć, tworząc idealne Show. Polecam zarówno książkę jak i film. Zmuszają do refleksji!

Magda Gamewalker

Oblivion

Dla nie wtajemniczonych ten tytuł nie ma nic wspólnego z grą (najnowszą odsłoną kultowej i opisywanej już u nas, serii Elders Scroll)

Nie ma też nic wspólnego z dobrym kinem SF. Może się czepiam ale moje oczekiwania względem tego filmu były znacznie większe. Mając takie produkcje jak Avatar, oglądanie takiego filmu nie daje radości. I nie dla tego, że nie jest kolorowo i nie ma fajerwerków.
Dlatego, że film pod względem pomysłu, fabuły i innowacyjności nie ma nam nic do zaoferowania. To wszystko już było! Wręcz ma się wrażenie jak by oglądało się SF z lat 80’. Ciężko jest złapać klimat. Nie mamy jasno określonych ram i możliwości w jakich poruszają się bohaterowie. 
Wszystko może się zdarzyć i dzieje się wszystko. To niby ma mnie szokować czy wzruszać? Ale ja nie lubię żadnego z bohaterów! Są płytcy, choć twórca za wszelką cenę stara się wikłać ich w coś co powinno wzruszać i pozwolić współczuć. Budowane emocje, nawet nie pozwalają ich polubić.

Zbyt dużo w małym filmie.

Jak to jest, że niektórzy w przeciągu 2 godzin są w stanie opowiedzieć nam niesamowitą historię, zafundować masę zwrotów akcji, obdarzyć wszystko ciekawymi efektami lub zrobić film w stylu retro. Dać niesamowitą ilość wrażeń estetycznych i poznawczych. Wstrząsnąć lub doprowadzić do łez. Zarówno w mainstreamie jak i w kinie offowym. Jak? Nie wiem, ale pocieszam się, że twórcy Obliviona też nie. Szkoda tylko, że straciłam 2 godziny by się o tym dowiedzieć…

Magda Gamewalker

The White Queen

Zawsze lubiłam kostiumowe pseudohistoryczne filmy, więc dlaczego by nie oglądać takich seriali? ;)

"The White Queen" jest rzecz jasna historią o królowej Elżbiecie. Zapowiada się na mnóstwo intryg, układów, tajemnic... A wszystko na dworze królewskim. Wielka miłość króla i niezamożnej kobiety. Ślub w tajemnicy, wprowadzenie Elżbiety na dwór, przepowiednie matki...

W efekcie to kobiety sterują mężczyznami, są wizje i czary, dobre i złe charaktery. Jak zauważyła Rudit, twórcy postawili na silne kobiece charaktery. Dlatego też odtwórczyni głównej roli moim zdaniem pasuje idealnie i od razu przypadła mi do gustu.

Serial jest lekki i nie jakiś górnolotny, ale przyjemnie się go ogląda. Zobaczymy jak będzie dalej, bo odcinki przybywają zdecydowanie zbyt wolno...

Z mojego szperania po internecie o serialu wyszło, iż jest on na podstawie książki Philippy Gregory o tym samym tytule. Mam nadzieję zatem, że twórcy zserializują całą historyczną serię jej autorstwa. A ja poszukuję zatem pisemnego pierwowzoru.

Drevni Kocur

The Killing

Kupił mnie te serial w całości. Od pierwszego odcinka wsiąkłam.

Zdecydowanie jest to jeden z lepszych seriali, jakie oglądałam. Wciągający i trzymający w napięciu. Sporo tajemnic się pojawia i sporo spraw wyjaśnia się w nieprzewidywalny sposób. Jak na serial kryminalny przystało.

Ale to nie wszystko. Jest tu kilku bohaterów, którzy przyciągają uwagę. Serial kręci się także wokół ich wątków, a te nie zawsze są powiązane ze sprawą morderstwa Rosie Larsen.

Jest to pierwszy serial w jakim spotkałam się z takim ukazaniem bohaterów. Pokazaniem cierpienia rodziny, której członek został tak brutalnie zamordowany, a także prywatne życie detektywów rozwiązujących sprawę.

Przy tym wszystkim jest także polityka, mnóstwo powiązań, układów i układzików... Historii ludzi z nią związanych, a także jest mafia. Jak to wszystko się rozwiąże może napiszę więcej.

Póki co jestem w trakcie 2 sezonu i nie zdradzę nic a nic.

Jedynie, że to świetny serial. :)

Drevni Kocur

Surogaci

Do obejrzenia filmu zachęcił mnie opis. Proste skojarzenie - Second Life. I mniej więcej też tak świat przedstawiony w filmie wygląda... Piękni ludzie, każdy może być kim tylko chce. Wyglądać jak chce i robić co chce. Jedynie trzeba mieć pieniądze.

Postęp technologii sięgający tak daleko, że niepełnosprawni ludzie są w pełni sprawni. Przestępczość znika. Ludzie nie muszą wychodzić z domu, na zewnątrz reprezentują ich swego rodzaju avatary zwanymi "surogatami". Można w nich zmieniać wszystko od stroju po szczegóły wyglądu robotów.

Ale też nie znikają osoby przeciwne tej technologii, nie widzące jej potrzeby i na pewno uważający ją za coś złego, "kłamstwo". I tu oczywiście mamy guru głoszącego ostrzeżenie przed życiem w takim świecie. Są mniejszością, ale walczą.

W "idealnym" świecie jednak dochodzi do morderstwa jak się okazuje nie tylko robota, sprawą zajmuje się agent FBI - w tej roli Bruce Willis. Wyjaśnienie sprawy prowadzi na zaskakujące tropy... Zaskakujące zwroty akcji i utrzymywanie widza w napięciu to duży plus filmu.

I choć otoczką problemu jest sprawa morderstwa i groźne technologie, które jak się okazują zabijają poprzez avatara także jego użytkownika, to film ten odbieram jako pewnego rodzaju metaforę. Coś co daje do myślenia... Bo czy nie zabijali sami siebie poprzez avatary przedtem?

Film warty obejrzenia. Zakończenia ani rozwinięcia akcji nie zdradzę. Zobaczcie sami. :)

Drevni Kocur

Once Upon a Time

Zachęcona zostałam przez autorki bloga Trzyczęsciowy Garnitur i tym sposobem skończyłam właśnie drugi sezon tego serialu. :) Trzeci zapowiada się nieco inaczej bo poza światem, ale... Czekam niecierpliwie.

Póki co opowiem o pierwszych dwóch. W moim odczuciu pierwszy sezon był najlepszy i najbardziej wciągający. Chyba nie była w nim w ogóle zapowiedziana kolej rzeczy jakich nastąpiła w drugim. Podobał mi się najbardziej chyba dlatego, że był wprowadzeniem do tego przedziwnego świata baśni przeplatającego się z rzeczywistością. I było w nim bardzo dużo tych baśni.

Najbardziej lubianymi postaciami wtedy była dla mnie Ruby i Rumple (nieodmiennie jest moją ulubioną postacią także przez drugi sezon). W drugim sezonie na moim lubieniu zyskała Snow oraz Pirat. Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie zakochałam się w postaci granej przez chłopca ani Reginę, ani jakoś książę nie powala. Reszta postaci jest dla mnie potrzebnym tłem. I nieco drażniący stał się wątek Emmy. Mogłaby być jakoś bardziej taka... Naturalna? Luźniejsza? Z drugiej strony to też nadaje serialowi jakiś charakter...

Serial mnie wciągnął od pierwszego sezonu całkowicie. Że był cały to ominęło mnie czekanie na nowe odcinki, jak to było w przypadku drugiego sezonu. Pochłonęłam go dość szybko pędzona ciekawością co stanie się dalej, co sprawiło, że 13 odcinków w dwa dni obejrzałam. Drugi sezon niestety nieco mnie nużył czasami, pomijając czekanie na kolejny odcinek, to jakoś mimo zaskakujących akcji to wyeliminowanie pewnych postaci mnie nie zaskoczyło. Twórcy postawili tutaj na pokazywanie historii, ale też nie zaskoczyli usunięciem pewnych postaci z fabuły. Nie wiem dlaczego, ale do przewidzenia to było.

Wyjaśnianie historii rzecz jasna jest ważna dla rozumienia ciągłości serialu, ale nie wiem, może mogło być to pokazane nieco inaczej? Może jakoś mniej rozlegle? Nie wiem. Zaskoczyła mnie historia Baelfire'a, który uratował pewną rodzinę przez czarnym cieniem i jestem ciekawa jak to się dalej rozwinie. Bowiem mrocznej wersji Piotrusia Pana nie znałam.

Bardzo podobają mi się rozwiązania i inne interpretacje bajek, takie bardziej dla dorosłych, choć sam serial wyłącznie dla dorosłych nie jest. Może kiedyś powstanie jakaś taka dorosła ekranizacja, ale bez mieszania czasów, światów i nieco mniej family friendly, bowiem jest to serial dość prosty, trochę brutalna walka dobra i zła, ale w zasadzie od lat szesnastu bez jakiejś erotyki. A szkoda, bo serial z takim rozmachem zrobiony, że chętnie by się zobaczyło i takie wątki jak miłość kobiet.

Polecam na odmóżdżenie się w letni wieczór i nie spodziewania się jakiś górnolotnych efektów czy samej jakości serialu. To jest taki bardziej fantasy czasoumilacz niż skomplikowane detektywistyczne układanki. Niemniej warto, bo ciekawy pomysł. :)

Drevni Kocur

Rising Cities


Talisha: Od czasu do czasu mam takie „ataki” poszukania sobie jakiejś przeglądarkowej gry. Kończy się to zwykle założeniem paru kont na kilku grach i parodniową zabawą. Co tą zabawę kończy? Zwykle to, gdy okazuje się, że gra jest typu PTW. (Pay to Win). Czyli w tłumaczeniu na nasze: Musisz bulić by wygrać/wygrywać. Niestety większość gier coraz częściej opiera się na tym schemacie.

Na szczęście ostatnio trafiłam na reklamę Rising Cities na FB. Zachęciła mnie reklama (co zdarza się stosunkowo rzadko). Gra jest całkiem ciekawa i wciągająca. O tym jednak już napisze Drevni. Ja dodam tylko od siebie, że jest to swego rodzaju połączenie RamaCities, Farmeramy oraz Gier Facebukowych. Nie ma jednak limitu punktów ruchu. Do niczego też nie są przydatni znajomi. Cała reszta stanowi kwintesencję sukcesu tego tytułu.
Drevni Kocur: Grę podsunęła mi Talisha. Broniłam się przed nią rękami i nogami, ponieważ FarmeRama naprawdę sporo mojego życia zabiera. No, ale stało się. W tęsknocie za RamąCity, która była całkiem fajna, a zniknęła na rzecz Rising Cities - przekonałam się.

Zaczynamy budować miasto, na początku wydaje się, że będzie łatwo. Ale niestety... Albo stety? Od poziomu 10 trzeba zacząć myśleć... I takim oto cudem miasto jest przebudowywane co rusz. Bo są czynniki współdziałające na korzyści jakie wyciąga się od mieszkańców - bonusy, produkty, city kredyty...

Pojawiają się niebezpieczeństwa, na które trzeba reagować, ponieważ domek zostanie wówczas tak długo uszkodzony, do póki go nie naprawimy, a to oznacza użycie desek, belek i innych odmian surowców do budowania wszelkiego rodzaju domów i budynków. Przydatne jest też robienie zadań, bo sporo strat może nam się dzięki temu zwrócić... No i należy dbać w pierwszej kolejności o energie i nastrój.

Póki co się rozwijają nasze miasta. zobaczymy jak będzie dalej :) Mnie póki co czeka kolejna przebudowa miasteczka tak, aby było jak najwydajniej i najbezpieczniej dla mieszkańców. Urbiki były pocieszne, ale ta wersja jest zdecydowanie do przyjęcia! :) I uwaga: niebezpiecznie wciąga!

Polecamy i życzymy miłej gry!
Nicki do zaproszeń: _Talisha_ , drevnikocurek

Talisha Gamewalker

Dark Skies

Do obejrzenia filmu zachęcił mnie plakat i opis, że rzecz jest o kosmitach. Ponoć był już taki film kiedyś, ale go nie oglądałam, więc skupię się na tej wersji. :)

Poznajemy zwyczajną czteroosobową rodzinę, w której zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Niesamowite opowieści najmłodszego dziecka początkowo wydają się być wyobraźnią, lecz dochodzą do tego nowe wydarzenia. Dziwne zachowania alarmu, dziwne zjawiska, światła... Wszystko narasta.

Twórcom należy się Oskar za dobitny realizm z jakim jest pokazana tragedia rodziny "wybranej" przez obcych i poziom napięcia trzymany do samego końca filmu.

Tak realistyczne pokazanie tematu porwań, kosmitów, oraz poszukiwania pomocy jest dużym plusem tego filmu. Nie ma co tutaj się spodziewać jakiś rewelacji czy nowości. Jest realistycznie do momentu, gdy są po rozmowie ze znawcą zjawisk obcych, porwań etc.

Jeśli chodzi o drugą część gdy obcy mają wybrać jednego z mieszkańców do porwania zaczyna się niestety mniej realistycznie z wyrywaniem desek z okien i drzwi... Mniej więcej tak, jak w opisach ponoć porywanych ludzi - jak ktoś zna literaturę w tej tematyce wie co mam na myśli.

Jest to skrajnie klasyczne przedstawienie przypadku rodziny "wybranej" przez typową i znaną z różnych historii porwań rasę obcych - "Szaraki". O ile początek tak do dwóch trzecich filmu był wciągający i przerażający, tak na tak klasycznie potraktowane i w dodatku dość szybką akcję zakończenia filmu patrzyłam z niedowierzaniem.

Film mógł być dużo lepszy - wystarczyło włożyć mniej fantastyki w zakończenie. Początek aż świeżbił o to, żeby samemu sprawdzić czy nie ma się przypadkiem jakiegoś chipa za uchem...

Mimo wszystko warto obejrzeć w długi letni wieczór. :)

Drevni Kocur

BabaGra

Babagra, i to jak!

Chciałam przedstawić wam jeden z ciekawszych blogów z jakimi się ostatnio zetknęłam.

Mit o tym, że kobiety nie potrafią, nie powinny grać w gry komputerowe, chyba już dawno odszedł do lamusa. Gry komputerowe, nie są już domeną mężczyzn. I nawet takie pozycje jak PlanetSide 2, nie są przeszkodą by spotkać tam płeć piękną.

Nasza tytułowa „baba” to Kinya, którą możecie spotkać, na polu bitwy, dzielnie wspierającą poczynania Vanu.


Poza graniem Kinya prowadzi bardzo rzetelnie bloga o grach ze stajni SOE. I tu panom powinna zrzednąć mina, gdyż, żadna inna strona nie jest w stanie dorównać temu, co można i jak szybko można przeczytać na www.babagra.pl

Gratulacje i oby tak dalej!

Magda Gamewalker

Monk

Niewątpliwie jest to mój ulubiony komediowy serial detektywistyczny. Przy nim zimowe wieczory są pełne zaciekawienia, śmiechu i lepszego nastroju. Monk posiada wiele fobii. Największa to strach do: bakterii, strzykawek, mleka, śmierci, wężów, grzybów, dużej wysokości, tłumu i windy...

Główny bohater grany przez Tony'ego Shalhub'a ma mnóstwo fobii, ale za to widzi  na miejscu zbrodni to, czego nie widzą inni. Monk rozwiązuje każdą sprawę, lecz za pomocą swoich "dziwactw" co dodaje mu wyjątkowości i cenności. Jest bezcennym konsultantem policji.

W związku z liczną liczba fobii funkcjonuje za pomocą asystentki, a w policji ma dwoje przyjaciół - Kapitana i Randy'ego. Randy jest drugą po Monk'u najzabawniejszą postacią w serialu, szczególnie w duecie z Kapitanem. Podobnie uzupełniającym się duetem jest Monk wraz z asystentką - wpierw Sharoną, później z Natalie.


Cały serial jest długi, bo ma aż osiem sezonów. W każdym odcinku jest rozwiązywana inna sprawa, ale twórcy serialu nie pozbawiają Monk'a tropu za mordercą jego żony. Tutaj trochę przypomina to "Mentalistę", lecz Monk był pierwszy, a w Mentaliście chodzi nieco o co innego - dla mnie równie dobry serial.

Tony Shalhub dostał wiele nagród za grę głównego bohatera serialu. W pełni to popieram. Nie wyobrażam sobie tego aktora w innej kreacji. Gra fenomenalnie wiarygodnie detektywa pełnego fobii, nie lubiącego zmian i braku symetrii - wszędzie, a także cierpiącego wciąż - mimo upływu lat - po śmierci żony...

Monk, jak to seriale tego typu, jest serialem uzależniającym. Jak już zaczniecie oglądać to będziecie chcieli dotrwać do końca ostatniego odcinka ósmego sezonu. Czy dorwie zabójcę żony? Trzeba obejrzeć, by się przekonać.

Serial jest lekki, ale wymagający skupienia by wraz z Monkiem rozwiązywać sprawy. Czasami przewidywalny, a czasami zaskakujący. W każdym razie idealny, by się dać wciągnąć na długie zimowe wieczory.

Tylko ostrożnie z piciem herbaty i herbatniczkami w trakcie seansu - można się udławić... i nakruszyć. ;)
Polecam!

Drevni Kocur