Dr House

Uwielbiam tego gościa! Po prostu boski serial. Cudowny, wspaniały, genialny! Ale spokojnie, zacznijmy od początku...
Oglądać zaczęłam przez zupełny przypadek. Jakaś reklama w tv. Początkowo myślałam, że pewnie coś jak "Ostry dyżur", którego byłam fanką. O jakże się myliłam! Od pierwszego odcinka wciąga i trzyma. Wręcz niecierpliwie czekamy na kolejny odcinek. Wspomnieć należy, że serial ma na swoim koncie 20 nagród, m.in. Złotego Globu, Emmy, a także Telekamer.
Trochę kryminalny, nierzadko dramatyczny, ale też i humorystyczny. Nie ma jednej kategorii dla tego serialu. I to w nim jest między innymi wyjątkowe. Oglądając ten każdy z odcinków będziemy z napięciem czekać rozwiązania zagadki, wzruszać się, śmiać się... Po prostu coś genialnego! Żaden serial, jaki dotychczas oglądałam, nie dawał takiej dawki emocji.
Duża zasługa w tym głównego bohatera granego przez Hugh Laurie. Hause jest jednocześnie sarkastyczny, ironiczny, złośliwy, ale i wrażliwy. Uzależniony od środków przeciwbólowych outsider jednak jest znakomitym lekarzem. Ale... Właśnie. Totalnie nie ma podejścia do pacjentów. Jest chamski, bezpośredni - w dosłownym tego słowa znaczeniu - nie owija w bawełnę. Jednak zrobi wszystko, aby pacjentowi pomóc. I tutaj nasuwa się myśl, że inność idzie w parze z geniuszem. Podobnie jak Monk. Tajemniczy gbur jednak jest taką postacią, że nie da się go nie lubić! A wręcz paradoksalnie czujemy do niego sympatię. Bo za tą maską kryje się wrażliwy, tajemniczy, pełen życiowych doświadczeń człowiek. Aż chce się zacytować demotywator "Im mniej wiesz o życiu, tym łatwiej o szczęście...".
Doskonały lekarz jednak nie jest sam w diagnozowaniu. Ma swój znakomity zespół, który zanim stał się jego zespołem przeszedł niełatwy egzamin. Mają przed sobą nietypowe przypadki pełne objawów, które nie zawsze wskazują jednoznaczną drogę. Jednocześnie są trochę jak detektywi. Nierzadko Hause wysyła ich do znalezienia próbek, zrobienia badań w środowisku pacjenta czy analizy chemikaliów na ich ubraniach. Sam unika rozmów z pacjentami, a jak już do nich dochodzi to nierzadko jest niemiły i chamski. Lecz mimo wszystko są przypadki, że pacjent wręcz domaga się, żeby tylko i wyłącznie Doktor House się nim zajmował. Jeśli o same przypadki medyczne idzie to powszechnie wiadomo, że na potrzeby serialu nie są one w 100% zgodne z faktami medycznymi. Jednak jak nie sprawia to, żeby serial tracił w jakikolwiek sposób na wartości, bo wątpię, żeby w "Ostrym dyżurze" też wszystko było realistyczne.

Serial jednak na szczęście nie ogranicza się do szpitala i występujących w nim ciekawych przypadków. Poznajemy w nim także prywatne życiowe problemy nie tylko samego Housa, ale i członków jego zespołu. Każda z postaci coś w sobie ma. Trochę mi to nam przypominać może, że każdy taki lekarz, pomijając polską rzeczywistość w szpitalach, ma też swoje życie i często niełatwe wybory w życiu prywatnym. A co już mówić w szpitalu, kiedy często trzeba przekazać złe wieści rodzinie pacjenta. Osoby wchodzące w skład zespołu to ciekawe jednostki, które często też są tak samo interesujące jak sam House. Który oczywiście nie krępuje się wtrącać w prywatne relacje swoich pracowników.
Dr House poza byciem trudnym lekarzem jest też trudnym pracownikiem. Jego utarczki z szefową występują niemal w każdym odcinku. House jak zwykle sarkastyczny jednak zawsze się wymiguje, a Dr Cuddy nierzadko przymyka oko na jego wykroczenia. Bowiem zwalniając go straciłaby specjalistę. Nie waha się jednak wtrącać w jego pracę ani przychodzić osobiście do jego domu. Trwająca między nimi swego rodzaju wojna dodaje sporo nie tylko humoru, ale i napięcia. Nigdy tak naprawdę nie można być pewnym, że wściekła kobieta nie wyrzuci go na bruk.

Polecam barrrdzo! :)
Drevni Kocur