Pokój

Czy ja już kiedyś mówiłam, że uwielbiam psychologiczne filmy? A takie jak "Pokój" to już na pewno.

Bez bicia - nie czytałam książki. Może dlatego, że po ostatniej jakoś stwierdziłam, że thillery są zdecydowanie lepsze czasami w ekranizacji (zobaczymy jak to zrobią), ale wróćmy do "Pokoju"...

Zaczyna się od narracji dziecka, opowiadającego nam o swoim świecie. I tutaj należy się zatrzymać, przyjrzyjcie się uważnie, to, co ten dzieciak w tym filmie nam pokaże będzie niezwykłe. Ta rola zapada w pamięć na długo... I jest to tak niewyobrażalne, że aż nadzwyczajne, nie wiem czy w prawdziwym życiu dziecko potrafiłoby być aż tak dzielne i aż tak sobie poradzić... Nie wiem. Ale to, co zrobił aktor, jak zagrał tę rolę i jak autentycznie się go odbiera, to jest niesamowite!

Nie mniejsze też robi wrażenie matka Jack'a. To, jak mu pokazuje świat i jak stara się zrobić wszystko, by oprawca nie zrobił im krzywdy jest momentami ekstremalnym surwiwalem. Bo kto wie, co siedzi w głowie takiemu psycholowi? Bo kto zdrowy na umyśle porywa i przetrzymuje drugiego człowieka wbrew jego woli? Próba przetrwania Ma ma wymiar psychologiczny, ale i też fizycznie - stara się zrobić wszystko jak najlepiej by przeżyć i chronić to co najcenniejsze...

I aby się uwolnić, uciec i wrócić do normalnego świata.

I tu zostałam zaskoczona, bo minęła dopiero polowa filmu a ja miałam uczucie "No tak, już zaraz będą napisy końcowe, koniec.", a jednak nie! Film toczył się dalej. I tu miła i szokująca niespodzianka. Nie kończy się jak większość tych amerykańskich thrillerów "zasłona i żyli długo i szczęśliwie".

W drugiej połowie już poza pokojem, już w świecie, gdzie Ma zaginęła wiele lat temu i wiara na jej odnalezienie była nikła (o ile w ogóle ktoś wierzył, że żyje i się odnajdzie) poznajemy nowe oblicza osobowości głównych bohaterów...

Niby jest to thriller psychologiczny, ale też i film można odbierać jako jedną wielką metaforę. Dla każdego z nas pokojem może być coś (lub ktoś) innego. Reżyser niewątpliwie chciał pokazać śmierć wewnętrznego "ja" i próbę odrodzenia się w nowej formie wśród nowych okoliczności. W przypadku Jack'a bardzo dojrzałej. Dlatego tak podziwiam tę postać.


Przygotujcie sobie chusteczki, przekąski, dużo herbaty i oglądajcie!
Film jest bardzo dobry i naprawdę warty całego wieczoru.

Pozostaje w pamięci na długo.
Albo i na zawsze?
Dawno żaden z filmów aż tak mnie nie poruszył.

drevnikocurek

Dziewczyna z pociągu

Ile reklam, szumu, zapowiedzi... "Niesamowity thiller"tak, że sam Stephen King poleca... Naprawdę?

Przeczytałam w kilka dni, owszem, wciąga, jest akcja, wydarzyło się coś złego, obserwatorka z pociągu wplątuje się w sprawę itd...
Ale opisy alkoholowych akcji głównej bohaterki oraz wracanie do dawnej miłości... Książka mogłaby być dużo lepsza z mniejszą ilością procentów.

Wiem, że to jest debiut, ale jak dla mnie... Debiut może tkwi w tym, że sprawa pokazana jest z kilku stron, że są trzy kobiety i każda z nich coś widzi, czuje itd. Ktoś miał fajny pomysł na pokazanie sprawy tak, że długo nie wiemy, kto jest sprawcą. Ale poza tym jest to w moim odczuciu typowy amerykański thiller.

Intryg ciekawa, ale bohaterka już nie. Ani ta druga, ani ta trzecia. Tylko postać Megan wydaje się być w miarę interesująca i mogła być bardziej rozwinięta. I owszem książka się nadaje na bycie scenariuszem do filmu, tak. Ale nic poza tym. To będzie typowy amerykański thiller jakich leci tysiące w tv wieczorem.

Można przeczytać, ale i bez tej lektury nasze życie nic nie straci.
Szumu i reklamy więcej niż to warte.

drevnikocurek

Zjawa

Niech was nie zmyli tytuł. Zjawa to nie film o duchach ale o ciężkich, brutalnych i wypranych z romantyzmu czasach początków Ameryki. Indianie, myśliwi, kawalerzyści. Brutalny obraz przedstawiony, chyba jak do tej pory w najbardziej realistyczny i zbliżony do rzeczywistości sposób. Świetnie się go pod tym kątem ogląda. Aż czuć piach w zębach, smród wyprawianych skór i nie mytych ludzi. Można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że rzeczywistość jawi nam się w super realistyczny sposób.

Oczywiście, główny bohater jest z gatunku "zabili go i uciekł" ale można to wybaczyć, gdyż w zamian mamy doskonałą, nagrodzoną Oscarem, grę Leonarda di Caprio. Zwanego potocznie Di Karpio. Pomimo różnych "potknięć" w karierze i ewidentnie słabych ról, moim zdaniem jest on rewelacyjnym aktorem, który powinien dostać Oscara już dawno temu za rolę niepełnosprawnego chłopca w "Co gryzie Gilberta Grapre". Ale nie dostał i może i dobrze, bo teraz może się nim bardziej cieszyć ;)

Wracając jednak do filmu, jak zwykle nie zdradzę wam fabuły i próżno będziecie w tej recenzji szukać spojlerów. ;p
Opowiem Wam za to, o tym co mi się w filmie nie podobało. Po pierwsze, to niesamowicie żywotny bohater. To co ten człowiek przeszedł, wykończyło by cały oddział Gromu, nawet jak by każdy kolejny żołnierz zaczynał w miejscu gdzie padł jego poprzednik.
Po drugie, zanurzenie się w lodowatej rzecze, przy mrozie, jest śmiertelne dla każdego.
Po trzecie, rozgrzanie się po takiej kąpieli, trzy metry od małego ogniska, nie działa! Mówię Wam, nie działa...
Ale to szczegóły, które w całości filmu giną, pozostawiając tylko fajny smaczek, czegoś z czego wyprane były praktycznie wszystkie "Westerny" z dawnych lat.

Film jest długi, ale nie czuje się tego, choć oglądałyśmy go na dwie tury. Spokojnie, mając czas można "łyknąć" go na raz.
A tytułowa zjawa? Cóż, ma to być niedźwiedź grizzly, choć zjawia on się raz. A może tytułową zjawą jest sam główny bohater? Musicie koniecznie zobaczyć i napisać mi w komentarzu, czy w tytule na pewno chodziło o niedźwiedzia...

Anyari vel Motylek

Carol

W zimowy deszczowy dzień czasem milo trafić na taka właśnie perełkę do obejrzenia.

Film bardzo klimatyczny, pięknie zrobiony... Od początku do końca zadbano o każdy szczegół. I do tego aktorki znane mi z innych filmów. Te z najbardziej lubiane.

A o czym jest film? O miłości.
Tajemniczej, skomplikowanej, we wszystkich odcieniach.

Ale proszę się nie zrażać od razu. Trzeba mu dać szansę, a wtedy się na pewno nie zawiedziecie. Nic więcej nie powiem.

Dla mnie był piękny i na bardo długo pozostanie w pamięci. Być może w końcu przeczytam "Carol" Patrici Highsmith...

Polecam. Warto.

drevnikocur